To pierwsza wielka inicjatywa nowej Komisji Europejskiej pod kierunkiem Ursuli von der Leyen. Ma ona w fundamentalny sposób wpłynąć na kształt unijnej gospodarki. Nie mówimy o jednej dyrektywie, ale o całym planie działań, którego celem jest przejście na czystą gospodarkę o obiegu zamkniętym, powstrzymanie zmiany klimatu, przeciwdziałanie utraty różnorodności biologicznej i zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń. Europejski zielony ład dotyczy wszystkich sektorów gospodarki, w szczególności transportu, energii, rolnictwa, obiektów budowlanych oraz takich gałęzi przemysłu, jak przemysł stalowy, cementowy, teleinformatyczny, tekstylny i chemiczny.
Kierunek: zero emisji
Pierwszym symbolicznym aktem ma być zobowiązanie całej Unii do neutralności klimatycznej w 2050 r. Oznaczałoby to, że emisje dwutlenku węgla netto wynosiłyby zero. Taka decyzja ma zapaść na szczycie UE, który rozpoczyna się w Brukseli w czwartek.
Jeśli to zobowiązanie zostanie podjęte, to Komisja Europejska zacznie przygotowywać serię aktów legislacyjnych, w tym pierwsze w Europie prawo o klimacie. Przygotuje również strategię na rzecz różnorodności biologicznej do roku 2030, nową strategię przemysłową i plan działania UE dotyczący gospodarki o obiegu zamkniętym, strategię „od pola do stołu” dotyczącą zrównoważonej żywności oraz przedłoży wnioski w sprawie Europy wolnej od zanieczyszczeń. Będą m.in. propozycje zmian w systemie handlu uprawnieniami do emisji w przypadku unijnych obiektów przemysłowych i unijnego sektora energetycznego, ewentualnego objęcia tym systemem transportu drogowego i wodnego oraz emisji z budynków, jak również propozycje dotyczące zmiany docelowych wartości dla państw członkowskich w odniesieniu do sektorów nieobjętych tym systemem. Natychmiast rozpoczną się prace nad ustaleniem ambitniejszych celów w zakresie emisji w Europie do 2030 r. i nakreśleniem realistycznego sposobu osiągnięcia celu wyznaczonego na okres do 2050 r. Na początku stycznia Bruksela przedstawi też konkretne pomysły na finansowanie. Szacuje się, że na wielką zieloną transformację Europy potrzeba 260 mld euro rocznie.
Kluczowe dla politycznego zobowiązania się do neutralności klimatycznej w 2050 r. jest stanowisko Polski. Na szczycie UE w maju 2019 r. Polska wraz z Czechami, Węgrami i Estonią była przeciwna. W międzyczasie Estonia zmieniła zdanie, pozostaje jednak wątpiąca trójka. Unijni dyplomaci nie ukrywają, że najważniejsze jest przekonanie Polski. – Mamy nadzieję, że zadziała presja poza salą obrad – mówi dyplomata zaangażowany w przygotowania do unijnego szczytu. Chodzi o trwający właśnie szczyt klimatyczny w Madrycie, a także rosnące poparcie opinii publicznej w Europie dla bardziej zdecydowanych działań na rzecz walki z klimatem. W takiej atmosferze Polsce może być trudno powiedzieć „nie”. – Premier nie przyjeżdża na szczyt z zamiarem wetowania – mówi polski dyplomata. Ale polska delegacja będzie walczyła o to, żeby zapisy w końcowych wnioskach ze szczytu dawały nam gwarancje na solidne finansowanie w przyszłości, prawo do rozwoju energetyki opartej na gazie i atomie (o węglu już oczywiście nikt nie wspomina), a także zachowanie jednomyślności przy podejmowaniu kluczowych decyzji klimatycznych w przyszłości, jak np. ambitniejsze cele na 2030 r.
Gra o 100 miliardów
Problem polega jednak na tym, że na razie trudno rozmawiać szczegółowo o finansach, bo nie zakończyły się jeszcze, a nawet nie weszły w kluczową fazę, negocjacje nad nowym budżetem UE na lata 2021–2027. Polska może jednak zabiegać o polityczną obietnicę wsparcia z nowo tworzonego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Komisja planuje, że miałby on wynosić 100 mld euro, z czego ok. 5–7 mld euro to pieniądze z unijnego budżetu, a reszta to krajowe współfinansowanie, oraz pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. – Zielony ład stworzy nowe miejsca pracy. Ale to nie będą takie same miejsca pracy i nie zawsze w tych samych regionach. Potrzeba przeszkolenia i nowych inwestycji – powiedział „Rzeczpospolitej” Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE odpowiedzialny za europejski zielony ład.