Węgierski premier powiedział w piątek w radiu państwowym, że decyzja Ukrainy o zakończeniu przesyłu rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i wynikający z tego wzrost cen energii są „nie do przyjęcia” - informuje agencja Reutera. Prorosyjski polityk domaga się, by Komisja Europejska zmusiła władze ukraińskie do przedłużenia umowy z Gazpromem, czyli do wznowienia tranzytu rosyjskiego gazu przez swoje terytorium.
Czytaj więcej
UE przedłuży o kolejne pół roku sankcje wobec Rosji. Ponieważ taka decyzja musi zapaść jednogłośnie, nie obyło się bez problemów stwarzanych przez prorosyjski rząd Węgier. Premier Polski zagroził konsekwencjami. Wsparł go król Belgów i Donald Trump.
Zełenski proponuje, Orbán nie słucha
Tranzyt gazu z Rosji do Unii przez Ukrainę został zakończony 1 stycznia 2025 r. Kijów od dawna uprzedzał wszystkie korzystające z tego szlaku kraje, że nie przedłuży wygasającej 31 grudnia 2024 r. umowy z państwem-agresorem. Państwa miały dość czasu, by znaleźć nowych dostawców i szlaki.
Prezydent Wołodymyr Zełenski podkreślał, że Ukraina postępuje zgodnie z prawem, ale też ma do tego prawo moralne. Zapowiedział, że rosyjski gaz już nigdy przez Ukrainę nie popłynie. Wskazał też, że władze są otwarte na ponowne udostępnienie swoich magistrali dla każdego gazu poza rosyjskim. Zaproponował Węgrom i Słowacji przesył gazu z Azerbejdżanu.
Czytaj więcej
Tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę jest zakończony raz na zawsze. Kijów jest natomiast otwarty na przesył swoimi magistralami gazu z innych krajów. I doradza Słowacji i Węgrom, gdzie mogą kupić taki surowiec.