W czwartek pracę wznowił gazociąg północny (Nord Stream). Według operatora – spółki Gazpromu – Nord Stream AG fizyczny przepływ gazu wyniósł 63,9 mln m sześc. na dobę gazową. Tym samym rurociąg pracuje z przepustowością około 40 proc. Czyli tak jak przed konserwacją.
Ceny giełdowe gazu w Europie po wznowieniu pracy przez Rosjan spadły o około 6,5 proc., do 1529 dol. za tysiąc m sześc. Dostawę Nord Streamu w wysokości 40 proc. jego przepustowości potwierdził największy nabywca rosyjskiego gazu w Niemczech, firma Uniper (należy do fińskiego Fortum). Austriacki koncern naftowo-gazowy OMV poinformował, że Gazprom potwierdził około 50 proc. austriackiego zamówienia. Dostawy włoskiej Eni od czwartku wzrosną do 36 mln m sześc. dziennie z 21 mln m sześc. Czy w tej sytuacji uzależnione od rosyjskiego surowca kraje mogą odetchnąć? Nie. Sztuczny 60-proc. spadek podaży trwa od połowy czerwca. Jeszcze przed naprawą Gazprom tłumaczył to opóźnieniami w naprawie niemieckich turbin Siemensa przez Kanadę. Na początku tygodnia sporna turbina wróciła jednak do Niemiec.