Zimą gazu może nam zabraknąć już po miesiącu

Taki scenariusz jest możliwy w Polsce w przypadku całkowitego wstrzymania dostaw błękitnego paliwa do Europy przez Rosję i wystąpienia niekorzystnych warunków pogodowych.

Publikacja: 29.06.2022 21:00

Zimą gazu może nam zabraknąć już po miesiącu

Foto: Bloomberg

W ubiegłym roku zużycie gazu ziemnego w naszym kraju wzrosło do 23,2 mld m sześc., czyli o 10,7 proc. – wynika z najnowszego raportu BP Statistical Review of World Energy 2022. W Europie mocniej zwyżkowało jedynie w Macedonii, Bułgarii, Estonii i na Słowacji. Wszystkie te kraje razem nie zużywają jednak nawet połowy tego co Polska.

Rośnie zużycie

Minimalnie, bo o 1,2 proc., spadło za to krajowe wydobycie błękitnego paliwa i tym samym wyniosło 3,87 mld m sześc. Na Starym Kontynencie nieznaczny wzrost ilości surowca pozyskiwanego z własnych złóż zanotowały tylko Norwegia (do 114,5 mld m sześc.) i Niemcy (do 4,5 mld m sześc.). Rosja, która w zestawieniu BP nie jest zaliczana do Europy, zwiększyła z kolei wydobycie o 10,4 proc., do 701,7 mld m sześc.

Zaprezentowane dane nie napawają optymizmem, zwłaszcza w odniesieniu do Polski. Nasz kraj z jednej strony systematycznie zwiększa zużycie błękitnego paliwa, a z drugiej coraz mniej go wydobywa. Gaz-System i PGNiG szacują, że w 2030 r. popyt na błękitne paliwo może przekroczyć 30 mld m sześc. Z kolei w odniesieniu do wydobycia sukcesem będzie, jeśli uda nam się je utrzymać na dotychczasowym poziomie. Co więcej, po wybuchu wojny w Ukrainie nad Wisłę został wstrzymany import z Rosji, a dostawy ze Wschodu do Unii Europejskiej zostały mocno ograniczone. Wprawdzie PGNiG i rząd zapewniają, że gazu nam nie zabraknie, ale w przypadku niekorzystnych warunków atmosferycznych i dalszego limitowania przesyłu surowca z Rosji i u nas mogą pojawić się problemy, zwłaszcza zimą – i to nawet w przypadku uruchomienia Baltic Pipe, gazociągu łączącego nas z norweskimi złożami.

Czytaj więcej

MAE: Rosja może całkowicie odciąć dostawy gazu do Europy

Zabraknie surowca

Ciekawy scenariusz w opublikowanej właśnie analizie polskiego rynku przed zimowym kryzysem gazowym zaprezentował Janusz Kowalski, poseł koalicji rządowej i przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. suwerenności energetycznej. Jego zdaniem „można poczynić założenie, że przy negatywnych warunkach pogodowych gazu zabraknie po około 30 dniach. A przy sprzyjających warunkach (system gazowy – red.) będzie pracował 100 dni”.

Zauważa on, że średnie dobowe zużycie gazu w Polsce wynosi 50–60 mln m sześc., ale zimą może sięgać 90 mln. Tymczasem krajowe wydobycie to 11 mln m sześc. na dobę, a dostawy poprzez terminal LNG pozwalają na dobowe zasilanie systemu wolumenem rzędu 18 mln. Zdaniem Kowalskiego realne dostawy z Niemiec i przez ten kraj do Polski to 6 mln m sześc. na dobę, zwłaszcza jeśli Rosja wstrzyma eksport do Europy. Uwzględniają one transport nad Wisłę gazu wydobywanego w Norwegii przez PGNiG. Z tego względu uruchomienie Baltic Pipe może niewiele zmienić. Polska nie powinna liczyć na dostawy z Czech czy Słowacji, gdyż te państwa są zasilane z kierunku wschodniego lub z Niemiec, a to oznacza, że wstrzymanie eksportu przez Rosję spowoduje braki i u nich.

„Pewną alternatywą jest gazoport w Kłajpedzie, jednak dostępny tamże wolumen gazu będzie również przedmiotem zainteresowania Finlandii i krajów bałtyckich, które również zostały odcięte od gazu ziemnego z Rosji” – twierdzi Kowalski.

Mimo to liczy z tego kierunku na dostawy rzędu 4 mln m sześc. na dobę. Wreszcie krajowe magazyny mogą dostarczać 41 mln dziennie, ale tylko przez około 25 dni. Potem ich moce spadną do 15 mln dziennie.

Czytaj więcej

Będzie unijny obowiązek tworzenia zapasów gazu

Okno na świat

W nieco lepszej sytuacji wydaje się znajdować Polska w odniesieniu do dostaw ropy, i to pomimo braku istotnego wydobycia tego surowca z własnych złóż.

Z danych BP wynika, że w ubiegłym roku zużyliśmy go 31,7 mln ton, czyli o 7,8 proc. więcej niż w 2020 r. W tym przypadku większe zwyżki w Europie odnotowało więcej państw, niż miało to miejsce na rynku gazu. Mocno zużycie ropy zwyżkowało m.in. we Włoszech, Francji i w Hiszpanii, państwach przetwarzających znacznie więcej ropy niż my.

Orlen i Lotos nie obawiają się przerw w dostawach ropy z Rosji, a nawet ich całkowitego wstrzymania. Wszystko dzięki możliwościom, jakie daje gdański Naftoport. Jego zdolności przeładunkowe pozwalają zaspokoić popyt na ropę nie tylko rafinerii Lotosu w Gdańsku i Orlenu w Płocku, ale też dwóch niemieckich znajdujących się niedaleko granicy z naszym krajem.

W efekcie oba koncerny przekonują, że jeśli zostanie nałożone embargo lub sankcje na rosyjską ropę, to w każdej chwili mogą z niej zrezygnować.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”
Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych

W mojej opinii w 2022 roku należy spodziewać się wzrostu zużycia ropy w Polsce, co związane jest chociażby ze zwiększoną produkcją paliw płynnych, koniecznych do zaspokojenia nie tylko wewnętrznych potrzeb naszego kraju, ale także przynajmniej części popytu zgłaszanego przez Ukrainę. Z pozyskaniem ropy nie powinniśmy mieć problemów, trudniej będzie z gazem. Jakiekolwiek szacowanie w tym przypadku obarczone jest dużym ryzykiem. Istotny wpływ na to będzie miała m.in. pogoda i sytuacja na rynku energii elektrycznej, ewentualna recesja gospodarcza i dostępność gazu na rynku.

W ubiegłym roku zużycie gazu ziemnego w naszym kraju wzrosło do 23,2 mld m sześc., czyli o 10,7 proc. – wynika z najnowszego raportu BP Statistical Review of World Energy 2022. W Europie mocniej zwyżkowało jedynie w Macedonii, Bułgarii, Estonii i na Słowacji. Wszystkie te kraje razem nie zużywają jednak nawet połowy tego co Polska.

Rośnie zużycie

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gaz
Chiny dostały z Gazpromu wielką zniżkę na gaz. Węgrom to się nie spodoba
Gaz
Szykuje się kolejne opóźnienie w rozbudowie terminalu LNG w Świnoujściu
Gaz
Największe złoże gazu w Europie zamknięte. Stało się zbyt niebezpieczne
Gaz
Dobre wieści z rynku gazu: potrzebujemy go coraz mniej
Gaz
Rosja chce upadłości PGNiG. Doliczyła się niezapłaconych podatków. Suma kuriozalnie niska