Przykład idzie z góry. Beata Szydło nie dość, że przyznała sobie i ministrom sowite premie, to zachęcona przez prezesa Kaczyńskiego, by „pokazać pazurki", w Sejmie broniła podwyżek niczym lwica. Efekt jest taki, że PiS stracił sympatię sporej części wyborców, ale też zachęcił wielu, by wyciągali rękę po więcej pieniędzy.
Praca górnika dołowego nie należy do łatwych ani bezpiecznych, ale jak słusznie wskazuje Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo, wzrost wynagrodzeń powinien być powiązany z większą efektywnością pracy. A z tą nie jest najlepiej. Po latach inwestycyjnej zapaści – co doprowadziło do zwiększania importu węgla z zagranicy, głównie z Rosji – przeznaczanie setek milionów na podwyżki nie wydaje się posunięciem racjonalnym.