Po ostatnich podwyżkach w Orlenie i Lotosie ceny paliwa pobiły znów rekord. Benzyna bezołowiowa 95 kosztuje w PKN 4192 zł (za 1000 litrów), czyli o ok. 470 zł więcej niż na początku stycznia. Z kolei od początku roku olej napędowy podrożał o ponad 580 zł i teraz Orlen sprzedaje go po 4171 zł za 1000 l.
Na stacjach w ostatnim tygodniu ceny detaliczne wzrosły tylko o 3 – 5 groszy na litrze, ale w porównaniu z tymi z końca sierpnia są o 15 – 18 groszy wyższe. Jak podaje łódzkie biuro Reflex, za litr eurosuper 95 trzeba zapłacić średnio w kraju 5,22 zł, zaś diesla – 5,14 zł. To dlatego, że największy producent i właściciel sieci stacji w Polsce, czyli PKN Orlen, zmienił taktykę i zrezygnował z utrzymywania cen poniżej psychologicznej granicy 5 zł za litr. Niskie ceny część ekspertów uznała za element gry przedwyborczej, bo Orlen jest kontrolowany przez Skarb Państwa. Także konkurencja krytykowała koncern, bo nie była w stanie utrzymać sztywnych i niskich cen na stacjach bez ponoszenia strat. Okazało się, że ceny hurtowe w PKN były wyższe niż na stacjach tego koncernu. Dlatego od kilku miesięcy inni właściciele stacji narzekają na niskie marże, a koncern BP wystąpił do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, by zbadał, czy Orlen nie ogranicza konkurencji. Tym bardziej że brytyjski koncern, który ma w Polsce ponad 400 stacji, kupuje paliwo na podstawie kontraktu z wyższą ceną. W takiej sytuacji nie ma szans, by zarobić na marżach.