Tekst Aleksandra Miedwiediewa o wpływie nagłych ataków mrozów na sytuację na rynku gazu pojawił się w „Rz" dwa dni po złożeniu przez PGNiG pozwu do sądu arbitrażowego w sprawie obniżenia cen gazu i zmiany formuły cenowej. Temat ten i działania rodzimej spółki, nakierowane na dostosowanie cen do warunków rynkowych, są z zapartym tchem obserwowane przez przedsiębiorców. Prezes Gazpromu Export wspomina o tym, że z powodu zimy w ciągu jednej nocy zapotrzebowanie Europy na energię drastycznie wzrosło, a zużycie gazu zaczęło zbliżać się do rekordowego poziomu. Należałoby dodać, że również rekordowe ceny za gaz zapłacili w związku z tym nie tylko polscy odbiorcy indywidualni, ale także krajowe firmy. Płacą one słono nie tylko w momentach niskich temperatur, bo wiele branż, takich jak np. chemiczna, korzysta z dostaw gazu w równym stopniu przez cały rok.
Sen z powiek rodzimym przedsiębiorcom spędza także sprawa uwolnienia rynku gazu, które powinno być wdrożone dawno temu. Brak wolnego rynku i niepewności co do zasad, wedle których będzie funkcjonował, powoduje potęgowanie niepewności. Raz ze względu na niekonieczny co prawda, ale możliwy wzrost cen po uwolnieniu, dwa – ze względu na utrzymującą się tendencję wzrostu cen ropy, która według formuły cenowej, przyjętej w kontrakcie z Rosjanami, decyduje także o cenie gazu. Warto dodać, że formuła ta została opracowana pół wieku temu, co samo w sobie mogłoby stanowić przesłankę do uznania jej za przestarzałą. Tak długo, jak będzie ona przynosić korzyści Gazpromowi, tak długo firma ta będzie jej bronić, tak samo zresztą jak i długoterminowych, sztywnych kontraktów. Nie ukrywa tego prezes Gazpromu Export, tłumacząc, że wydobycie i handel gazem to biznes właśnie długoterminowy, bo tylko w przypadku trwałego zabezpieczenia popytu na gaz firma może podjąć ryzyko inwestycji, jakich wymaga eksploatacja złóż gazowych.
Nikt nie podważa zasadności długofalowej współpracy, której podstawą są właśnie wieloletnie kontrakty. Istota sprawy polega na tym, aby były one elastyczne i uwzględniały możliwość istotnych zmian sytuacji rynkowej. Zapisy o możliwości zmian zasad współpracy między partnerami biznesowymi są bardzo często elementem umów długoterminowych i tak było też w przypadku umowy gazowej z Gazpromem. Na mocy tych zapisów PGNiG mogło wystąpić do arbitrażu, dając tym samym nadzieję przedsiębiorstwom, których funkcjonowanie uzależnione jest od gazu, na poprawę rentowności. Gazprom wykazał dobrą wolę, wyznaczając swojego arbitra w postępowaniu, co warunkowało oficjalne złożenie pozwu przez polską spółkę.
Za uelastycznienie stanowiska można też uznać doniesienia o obniżeniu cen gazu przez Gazprom dla wybranych europejskich firm, tj. m.in. GDF Suez, Wingas, SPP czy włoskiej Sinergie Italiane. Media ujawniają, że chodzi o obniżkę rzędu 10 proc. Miedwiediew zaś komentując te informacje podkreślił, że uwzględniono trendy na europejskim rynku gazu i sytuację w gospodarce oraz sektorze energetycznym w niektórych państwach europejskich. A to już pewnego rodzaju novum w polityce rosyjskiego koncernu. Te jakże optymistyczne informacje pozwalają wielu ekspertom przypuszczać, że PGNiG może oczekiwać podobnej, kompromisowej oferty od Gazpromu. W tekście w „Rz" Aleksander Miedwiediew nie uchyla niestety rąbka tajemnicy w tej kwestii. Należy się jednak zastanowić, czy rzeczonych 10 proc. nie należy traktować jak „chwytu marketingowego" lub wizerunkowej zagrywki rosyjskiego giganta? A może podjęte działania są właśnie najlepszym dowodem na to, że „tonący brzytwy się chwyta"? Nie można wykluczyć, że gazowy kolos – Gazprom, pod naciskiem kolejnych strategicznych odbiorców, stanowczo żądających obniżki cen, zdał sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji, z których najgorsza, z punktu widzenia Rosjan, byłaby np. wspólna polityka zakupów gazu przez kraje Unii Europejskiej.
Pozostaje pytanie, czy Polska, będąca czwartym największym odbiorcą Gazpromu, powinna się zadowolić owymi 10 proc., gdyby taką propozycję otrzymała? Zauważmy, że podczas gdy PGNiG za 1000 m sześc. gazu płaci ok. 500 dol., to np. Wielka Brytania tylko ok. 320 dol. (chociaż ceny strzeże tajemnica handlowa). Wypada zgodzić się z prezesem Miedwiediewem, że istnieje potrzeba rzetelnej debaty dotyczącej tego, jak wspierać i zachęcać do inwestycji w sektorze energetycznym. Dodam, że konieczna jest również nie mniej ważna rozmowa o tym, jakie zagrożenia, a także jakie szanse, niesie uwolnienie rynku gazu oraz jakim wsparciem dla firm okaże się zweryfikowanie przestarzałej formuły cenowej. Wszystko to powinno być zrobione rzetelnie, uwzględniając analizę sytuacji rynkowej i partnerskie relacje biznesowe.