Zajęci obserwowaniem kursu euro i cen paliw na stacjach, rzadko zwracamy uwagę na wieści z odległych kontynentów, przede wszystkim z Ameryki Południowej. A dzieją się tam rzeczy wyjątkowe. Trzy kraje postanowiły przestawić swoje gospodarki z kapitalistycznych na socjalistyczne, odbierając działki i zakłady wielkim zachodnim koncernom.
Czasami za pomocą wojska, jak to się działo w Boliwii, gdzie w czerwcu żołnierze, z rozkazu prezydenta Evo Moralesa, obstawili obiekty Transportadora de Electricidad SA (TDE) kontrolującej trzy czwarte sieci energetycznych kraju. Spółka w 1997 r. została sprzedana hiszpańskiemu właścicielowi sieci energetycznych Red Electrica Corporacion, których 20 proc. należy do skarbu państwa.
Hiszpanie mogą teraz liczyć jedynie na odszkodowanie, o które przyjdzie im walczyć w kosztownych procesach. W podobnej sytuacji jest największy hiszpański koncern paliwowy Repsol, któremu prezydent Argentyny, Kristina Kirchner, znacjonalizowała spółki: YPF (wydobywa ropę) i YPF Gas (wydobywa gaz). Repsol domaga się 10 mld dol. odszkodowania.
Morales nacjonalizował już cztery energetyczne koncerny, w tym dwa z kapitałem zagranicznym: Air BP (paliwa do samolotów) i Entel.
To, co się dzieje w Argentynie i Boliwii, to tylko echo tego, co przeprowadza w Wenezueli Hugo Chavez. W tym tygodniu przed trybunał Banku Światowego pozwała Wenezuelę rosyjska spółka, będąca dotąd największym producentem złota w Wenezueli. Rosjanie mieli dwie kopalnie i złoża z zasobami szacowanymi na ponad 12,8 mln uncji. Rocznie wydobywali 150 tys. uncji. Teraz, jak sami przyznali, stracili wszystko.