Choć ostatnio rafinerie obniżyły ceny hurtowe paliw, to nadal są one wyższe niż w czerwcu. Do tego w minionych tygodniach baryłka ropy Brent zdrożała o 14,5 proc. i dziś kosztuje prawie tyle samo co w drugiej połowie maja, czyli przed gwałtownymi spadkami. Nie pomaga też słabszy kurs złotego. Dolar wyceniany jest dziś o kilkanaście groszy więcej niż na początku lipca.
– Te czynniki spowodowały, że w ciągu niespełna miesiąca ceny litra oleju napędowego w hurcie poszły w górę o blisko 35 gr brutto, a benzyny o 20 gr brutto – mówi „Rz" Rafał Zywert z Biura Maklerskiego Reflex. Przekłada się już to na ceny detaliczne. W tym tygodniu przy dystrybutorach płaciliśmy już 5–7 gr więcej za litr diesla i 2–3 gr więcej za benzynę.
– To oznacza, że marże koncernów się kurczą. W ciągu następnych tygodni powinniśmy nastawić się na droższe tankowanie – przewiduje analityk. Jego zdaniem do końca wakacji benzyna i diesel zdrożeją o kolejne 5–10 gr na litrze. Potem będą kolejne podwyżki. – Jeśli jednak nie zdarzy się nic gwałtownego, to do końca roku ceny nie powinny być wyższe niż w tegorocznym szczycie z kwietnia, kiedy na stacjach płaciliśmy 5,89 zł za litr paliwa – uspokaja Zywert.
Większej podwyżki w ciągu najbliższych tygodni spodziewa się natomiast Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl. – Do końca wakacji paliwo może zdrożeć nawet o 10–12 gr na litrze. Oznacza to, że będziemy za nie płacić tyle samo co przed obniżkami wprowadzanymi przez koncerny paliwowe na początku lipca – twierdzi Bogucki. Jego zdaniem cena benzyny i oleju przekroczy pod koniec roku 5,90 zł, ale raczej nie dobije do psychologicznej granicy 6 zł.
105 dolarów płacono wczoraj za baryłkę ropy Brent. Jej cena w ciągu miesiąca wzrosła o 14,5 proc.