Co wolno politykom

Politycy potrafią bezkarnie kłamać nie tylko w żywe oczy, ale i patrząc w oczy kamer. I nie widać, aby im się przy tym wydłużał nos

Publikacja: 25.01.2013 10:36

Co wolno politykom

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

W Davos premier Dmitrij Miedwiediew publicznie zaprzeczył, by Gazprom odgrywał rolę polityczną "jaką mu się powszechnie przypisuje". Czyli, że nie jest narzędziem nacisku politycznego Kremla na niepokorne państwa.

Przyjrzałam się bliżej temu brakowi nacisku i wyłącznie - jak zapewniają rosyjscy rządzący - biznesowej działalności Gazpromu i innych państwowych molochów.

W 2004 r. Gazprom przerwał dostawy gazu na Białoruś z powodu sporu cenowego. Wznowił je dopiero po ustępstwach Mińska. Teraz sprzedaje Białorusi gaz tanio, ale dzięki zakupowi krajowego operatora gazowego, całkowicie kontroluje tak tranzyt, jak i rynek miejscowy.

W 2006 r. miała miejsce pierwsza przerwa gazowa w dostawach na Ukrainę; przełom 2006/7 r. to z kolei przerwane dostawy ropy dla Litwy. Choć wprost nikt tego nie powiedział, to ewidentnie była to kara za sprzedaż Możejek Orlenowi.

W 2008 r. nastąpiło zakręcenie ropy Czechom. Wreszcie kulminacja nacisku politycznego za pomocą dostaw energetycznych - gazowa wojna z Ukrainą z początku 2009 r., gdy gazu przez dwa tygodnie nie dostawał nie tylko Kijów, ale i odbiorcy unijni. Dwa lata temu Rosjanie przykręcili kurek z ropą dla Białorusi, gdy ta podniosła opłaty za tranzyt. Cena spadła, ropa popłynęła.

Litwa oskarżyła już Gazprom w Komisji Europejskiej o wykorzystywanie swojej pozycji monopolistycznej. Dowodzi, że Rosjanie sprzedają gaz po najwyższej w Unii cenie, podczas gdy ugodowym sąsiadom z Estonii i Łotwy dali zniżki. Ma to być forma nacisku za wprowadzanie Trzeciego Pakietu Energetycznego, które wymusiłoby na Gazpromie utratę kontroli nad przesyłem.

Wreszcie Unia postanowił zacząć dochodzenie wobec Gazpromu i jego poczynań w ośmiu państwach, w tym w Polsce.

Rosjanie nieco więc złagodnieli, zaczęli obniżać cenę w kontraktach długoterminowych, nie tylko tym, z którymi mają biznesy, jak Niemcom czy Włochom, ale też tym, którzy tylko gaz kupują - jak Polacy.

Ale nie dajmy się omamić tej chwilowej ustępliwości. Gazprom już buduje kolejny wielki i mało ekonomicznie opłacalny gazociąg. Dzięki South Stream zyska nie tylko wpływ na rynki Włoch, Wielkiej Brytanii czy Bałkanów, ale skasował już projekt gazowej niezależności Europy - gazociąg Nabucco.

Może o tym wszystkim premier Miedwiediew, w natłoku obowiązków, po prostu zapomniał. A może doskonale wie, że kłamstwo w żywe oczy ostatecznie się opłaca, dopóki w Unii nie ma spójnej polityki energetycznej.

W Davos premier Dmitrij Miedwiediew publicznie zaprzeczył, by Gazprom odgrywał rolę polityczną "jaką mu się powszechnie przypisuje". Czyli, że nie jest narzędziem nacisku politycznego Kremla na niepokorne państwa.

Przyjrzałam się bliżej temu brakowi nacisku i wyłącznie - jak zapewniają rosyjscy rządzący - biznesowej działalności Gazpromu i innych państwowych molochów.

Pozostało 86% artykułu
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz