Kremlowska arytmetyka polityczna

Nie ma w Rosji eksperta, który znalazłby ekonomiczne uzasadnienie budowy kolejnej gazowej rury do Europy. To decyzja wyłącznie polityczna.

Publikacja: 05.04.2013 12:37

Kremlowska arytmetyka polityczna

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Gazprom - choć to notowana na giełdzie, publiczna spółka, nie ma nic do gadania w sprawach takich jak własne inwestycje. Prezes Miller jedzie na Kreml i tam dowiaduje się, gdzie będzie budował kolejny gazociąg.

O resztę czyli fundusze i klientów, musi się już sam zatroszczyć. A jak się nie zatroszczy, to zawsze można prezesa wymienić na kolejnego spolegliwego urzędnika.

Tymczasem nie trzeba być Einsteinem, by policzyć, że po zbudowaniu jeszcze gazociągu południowego, rozbudowie północnego o dwie nitki i Jamał-Europa o jedną, rury Gazpromu będą mogły transportować rocznie 387 mld m3 gazu. A popyt spada od kilku lat. W ubiegłym roku Europa kupiła 138 mld m3.

Zakładając, że Władimir Putin, budując kolejne gazociągi, chce zmusić Ukrainę do ustępstw, lub w ostateczności zrezygnować z tranzytu przez ten kraj, to liczyć prezydent Rosji nie umie.

Jeżeli od 387 mld m3 mocy gazociągów odejmie się 143 mld m3, które obecnie transportują magistrale Ukrainy, to zostanie 244 mld m3, przy popycie o prawie połowę niższym. Gdzie tutaj rachunek ekonomiczny?

Inwestycyjne działania Rosji w sferze gazu przyśpieszają tylko działania innych państw na rzecz uwolnienia się od rosyjskich dostaw. Nawet polski gazoport ma szansę zostać wreszcie ukończonym. Republiki bałtyckie też budują własne terminale LNG. Wielka Brytania i kilka innych krajów nasiliły poszukiwania gazu łupkowego; Niemcy stawiają na zieloną energetykę, a Ukraińcy kupują gaz taniej z... Niemiec.

Za dekadę większości największych klientów Gazpromu kończą się dotychczasowe kontrakty; ciekawe więc kto, ile ugra. Wyłom zrobili już Serbowie podpisując prawdopodobnie pierwszy kontrakt na dostawy bez klauzuli „bierz lub płać".

Teraz na gazowych umowach z Rosją klienci mogą więc tylko zyskać. Pod warunkiem, że znów nie zwiążą się nimi na kilkadziesiąt lat i zachowają furtki umożliwiające, przy odkryciu np. własnych dużych zasobów alternatywnego paliwa, pożegnanie się z Gazpromem raz na zawsze.

Gazprom - choć to notowana na giełdzie, publiczna spółka, nie ma nic do gadania w sprawach takich jak własne inwestycje. Prezes Miller jedzie na Kreml i tam dowiaduje się, gdzie będzie budował kolejny gazociąg.

O resztę czyli fundusze i klientów, musi się już sam zatroszczyć. A jak się nie zatroszczy, to zawsze można prezesa wymienić na kolejnego spolegliwego urzędnika.

Pozostało 80% artykułu
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz