Ostateczne głosowanie nad tzw. backloadingiem ma się odbyć na sesji plenarnej w pierwszym tygodniu lipca. Ale wszystko wskazuje na to, że jego wynik będzie niekorzystny dla Polski. Wczorajsza przegrana była do przewidzenia, bo Komisja Środowiska ma zawsze najbardziej ekologiczne podejście do unijnych regulacji.
Chadecy zmieniają front
Niepokojąca jest jednak zmiana frontu przez część eurodeputowanych w największej grupie politycznej – Europejskiej Partii Ludowej. – W czasie poprzedniego głosowania chadeccy europosłowie z Komisji Przemysłu i Komisji Środowiska tworzyli wspólny front. Teraz jednak ci z Komisji Środowiska przestali nas popierać i za naszymi plecami przygotowali poprawki popierające backloading – mówi „Rz" Lena Kolarska-Bobińska, eurodeputowana PO, która jest członkiem Komisji Przemysłu. – To bardzo źle rokuje na głosowanie na sesji plenarnej – dodała europosłanka.
I rzeczywiście akceptacja dla backloadingu wyrażona wczoraj przez Komisję Środowiska PE została pochwalona w oficjalnym komunikacie grupy EPL, do której należy PO.
Od poprzedniego, korzystnego dla Polski głosowania PE w kwietniu bardzo aktywnie na rzecz backloadingu lobbowała autorka tej koncepcji Connie Hedegaard, komisarz UE ds. zmiany klimatycznej. Dodatkowego argumentu dostarczyły jej opublikowane w międzyczasie (17 maja) dane o rekordowej liczbie 2 miliardów ton dwutlenku węgla niewykorzystanych praw do emisji (dane na koniec 2012 roku). Stanowiło to 20 procent wszystkich przyznanych w tym okresie uprawnień. Rok wcześniej nawis wynosił 950 mln ton, co stanowiło dla Komisji Europejskiej argument na rzecz zaproponowania backloadingu, czyli czasowego wycofania z rynku prawie całej nadwyżki. Przy podwojeniu tej liczby argumenty Komisji Europejskiej uległy wzmocnieniu.
Poprawki jeszcze gorsze dla Polski
Teoretycznie ponowne głosowanie nad backloadingiem stało się możliwe, bo zaproponowano poprawki. Przewidują one, że decyzję o backloadingu podejmuje KE dla tych branż, gdzie nie widzi ryzyka tzw. carbon leakage, czyli przenoszenia produkcji poza Unię Europejską. Może ona być podjęta tylko jednorazowo. Pozwolenia mają wracać na rynek stopniowo, ale – uwaga – wpływy ze sprzedaży 600 mln z 900 mln uprawnień mają zasilić unijny fundusz technologii niskowęglowych, a nie, jak było to w poprzedniej propozycji, budżety narodowe. I wreszcie poprawki zawierają obietnicę zmian reguł pomocy publicznej dla gałęzi przemysłu, które ucierpią w wyniku zaostrzonej polityki klimatycznej.