Organizacja szczytu klimatycznego w Polsce odbiła się szerokim echem w zagranicznych mediach – nie do końca takim, jakiego życzylibyśmy sobie poświęcając czas i środki na przygotowanie tego wydarzenia.
Niemiecka prasa skrytykowała w kontekście szczytu Polskę, nazywając nasz kraj „największym klimatycznym grzesznikiem w Europie". Jeszcze dalej poszedł „Financial Times", cytując przedstawiciela Greenpeace, według którego organizacja szczytu klimatycznego w Polsce to tak jak zorganizowanie przez ojca chrzestnego rodziny Corleone szczytu poświęconego bezpieczeństwu.
Manipulacja czy ignorancja?
Czytając ironiczne komentarze w zagranicznej prasie można odnieść wrażenie, że Polska jest głównym winowajcą zmian klimatycznych spowodowanych emisją dwutlenku węgla.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy te publikacje są świadomą manipulacją, hipokryzją czy tylko ignorancją. Postawą zachodnich mediów jest swoista odmiana „etyki Kalego", czyli „Kali ukraść to dobrze, gdy Kalemu – to źle". Oczywiście w tym przypadku nie chodzi o kradzież, ale o emisję dwutlenku węgla.
Jakie są fakty? Krytyka polityki klimatycznej Polski jest kuriozalna szczególnie ze strony Niemiec. Z danych unijnego urzędu statystycznego Eurostatu wynika, że w roku 2011 emisja CO2 na głowę statystycznego mieszkańca w Niemczech była wyższa niż w Polsce – wynosiła 9,976 tony, a w Polsce 8,573. Niewiele mniej było w przypadku Wielkiej Brytanii. Średnia unijna wynosiła 7,29 tony CO2 na głowę mieszkańca.