– Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo będzie ponosić coraz większe koszty w związku z nakładanymi na spółkę obowiązkami i oczekiwanymi wobec niej działaniami. Jednocześnie firma kupuje gaz w ramach kontraktów jamalskiego i katarskiego, na który w związku z liberalizacją rynku może nie mieć nabywców lub będzie sprzedawać istotnie poniżej kosztów zakupu – mówi Marek Kamiński, partner z firmy doradczej EY.
Przypomina, że kontrakt jamalski jest wynikiem porozumienia między rządami Polski i Rosji, w którym PGNiG zostało wskazane jako odpowiedzialne za realizację umowy. Z kolei kontrakt katarski spółka zawarła, aby umożliwić rzeczywistą dywersyfikację dostaw gazu do Polski i zapewnić wykorzystanie terminalu na skroplony gaz LNG w Świnoujściu.
Obecnie ceny w obu umowach są zdecydowanie wyższe od obowiązujących w Europie Zachodniej. Co więcej, zawierają formułę take or pay oznaczającą konieczność zapłaty za określony wolumen zamówionego surowca niezależnie od tego, ile faktycznie się go nabędzie. Od 2015 r. w ramach obu umów PGNiG będzie odbierać minimum 10 mld m sześc. gazu rocznie. Do tego dochodzi ponad 4 mld m sześc. z wydobycia krajowego.
– Dziś spółka ma możliwość sprzedaży zakontraktowanego i wydobywanego surowca dzięki umowom zawartym z odbiorcami końcowymi po cenach taryfowych zatwierdzanych przez prezesa URE ?– twierdzi Kamiński. – Jeśli jednak będzie musiała w pełni zrealizować obowiązki w zakresie obliga giełdowego przy jednoczesnym wypełnieniu zaleceń UOKiK dotyczących uelastyczniania kontraktów ze swoimi klientami, to dotychczasowy stan równowagi zostanie zburzony.
W efekcie spółka będzie musiała zdecydować, czy utrzymywać udziały w rynku i coraz więcej dopłacać do handlu gazem, czy też utrzymywać wyższe ceny i tracić udziały w rynku, a w konsekwencji mieć problem z nadmiarem surowca.