Wywalczone przez Polskę na szczycie UE darmowe uprawnienia do emisji CO2 po 2020 r. i fundusz wspierający inwestycje ułatwią polskim energetykom podjęcie decyzji o kolejnych przedsięwzięciach. Bo choć dziś firmy budują bloki o łącznej mocy 5 tys. MW, to wkrótce będą musiały wyłączyć część starych siłowni. Według Ministerstwa Skarbu Państwa do 2017 r. z systemu wypadnie ponad 4 tys. MW, a do końca następnej dekady ?– ponad 12 tys. MW.
Prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej mówi o wyłączeniu 5 tys. MW – po modernizacji przedłużającej o 15 lat życie wysłużonych bloków. Ale nowe moce i tak trzeba budować, bo zapotrzebowanie na energię ma wzrosnąć do połowy wieku o 40 proc.
Odpowiedzi na pytanie, jakie technologie będą wybierane, dostarczają główne ustalenia unijnego szczytu klimatycznego. Bo zgoda na obecny 40-proc. cel redukcji emisji CO2 otwiera ścieżkę do tzw. dekarbonizacji. W połowie wieku UE może wymagać zmniejszenia emisji aż o 80 proc.
Miks do korekty
Należy założyć, że darmowe uprawnienia znikną po 2030 r. Rynek będzie dyktował cenę praw do emisji. Jeśli będzie bardzo wysoka, to tzw. emisyjne źródła energii, w tym węglowe, przestaną być opłacalne.
– Unia zadba o to, aby elektrownie oparte na węglu były nieopłacalne przy innych źródłach wytwórczych – uważa Eligiusz Krześniak, partner w kancelarii Squire Patton Boggs Święcicki Krześniak. Dlatego radzi powoli przestawiać się na technologie niskoemisyjne, uzupełniając miks energetyczny (czyli źródła energii w kraju – red.) gazem i odnawialnymi źródłami, rozwijając kogenerację (czyli wspólne wytwarzanie ciepła i energii – red.) i poprawiając efektywność.