"Subsydia dla produkcji energii ze źródeł odnawialnych uzasadniano długofalowymi korzyściami dla gospodarki. Argument opierano na założeniu, że surowce kopalne będą drożeć, a energia ze źródeł odnawialnych, choć droga, będzie z czasem tanieć. Teraz nie jest to pewne" – powiedział brytyjskiej gazecie analityk z Liberum Capital Peter Atherton.
"Wygląda na to, że rosnąca różnica cenowa między energią zieloną a kopalną oznacza, że pierwsza z nich wymagać będzie wyższych subsydiów, a tym samym gospodarstwa domowe korzystające z niej muszą liczyć się ze wzrostem cen" – pisze dziennik, cytując Anne Robinson z portalu uSwitch zajmującego się wyszukiwaniem najlepszych ofert dla konsumentów przez porównywanie cen analogicznych usług.
"Argument dotyczący ochrony środowiska jest postrzegany przez wiele osób jako niewystarczający dla uzasadnienia wysokich nakładów na inwestycje w zieloną energię" – zaznacza "The Independent".
Od czerwca br. baryłka ropy naftowej Brent staniała o 44 proc. i spadła poniżej 60 dol. Po raz ostatni była równie tania w 2009 roku, a według niektórych prognoz presja na redukcję cen surowca utrzyma się przez najbliższe dwa lata.
Jak pisze brytyjski dziennik, ma to konsekwencje nie tylko dla konsumentów, kierowców, ale też dla sektora energetycznego, polityki i klimatu, ponieważ tania ropa uderza m.in. w zależną od eksploatacji złóż ropy i gazu z Morza Północnego gospodarkę Szkocji, a tym samym osłabia argumenty ekonomiczne za jej niepodległością. Jest za to dobrą wiadomością dla stojącego w obliczu wyborów brytyjskiego premiera Davida Camerona, ponieważ niższe rachunki płacone przez wyborców za podstawowe usługi i transport, zwiększają ich siłę nabywczą.