Rz: Polski Komitet Energii Elektrycznej, którego jest pan szefem, mocno sprzeciwiał się przyjętej przez Sejm tzw. poprawce prosumenckiej. Gwarantuje ona najmniejszym producentom energii wyższe od obecnych rynkowych ceny za sprzedaż nadwyżki. Czy proponowany przez Senat kompromis dający 210 proc. ceny z poprzedniego roku jest dla branży akceptowalny?
Miałem okazję śledzić prace nad ustawą o OZE, kierując jeszcze Urzędem Regulacji Energetyki, i tak jak wtedy uważam, że w Polsce powinno się wspierać rozwój rozproszonej energetyki. Zaproponowane przez izbę wyższą rozwiązania oceniam jako dobre. Bo zapis w obecnym kształcie realizuje ideę, która przyświecać powinna rozwojowi energetyki rozproszonej. Chodzi o zachęcanie do produkowania energii na własne potrzeby. Wsparcie proponowane w pierwotnej wersji poprawki sprawiłoby, że bardziej opłacalne stałoby się kupowanie tańszego prądu z sieci, który dziś łącznie z przesyłem kosztuje 600 zł za 1 MWh, zasilanie nim mikroinstalacji generujących energię, a następnie jej odsprzedawanie za 750 zł/MWh (początkowa wysokość taryfy dla instalacji fotowoltaicznych o mocy do 3 kW – red.). To zaprzeczenie idei energetyki prosumenckiej, którą cała Europa rozumie jako produkowanie energii na własny użytek, a nie w celach biznesowych. W pierwszym kształcie poprawka nie eliminowała problemu strat sieciowych i konieczności rozbudowy infrastruktury, bo zachęcała do produkowania energii do sieci. Taki system nadmiernego wsparcia mógłby doprowadzić do sytuacji, w której zarabia stosunkowo niewielka grupa osób, ale wszyscy zapłaciliby wyższe rachunki za prąd.
Przy dzisiejszych cenach na granicy opłacalności dla ogniw fotowoltaicznych byłoby zastosowanie mnożnika 300 proc., a nie 210 proc. Czy ten poziom nie będzie wsparciem pozornym, zapewniającym przewidywalność na rok?
Obecny kształt poprawki będzie łatwiejszy do zaakceptowania przez Komisję Europejską przy notyfikacji ustawy. Wsparcie dla instalacji prosumenckich sprowadzono ostatecznie do poziomu zbieżnego z dopłatami dla innych technologii odnawialnych. Dziś jest to niewiele więcej niż otrzymują farmy wiatrowe. Stawka 210-proc. gwarantuje więc neutralność technologiczną.
Kolejną rzeczą ułatwiającą ten proces jest też wyraźne określenie, czy wspieramy technologię na poziomie kosztów operacyjnych, czy na etapie inwestycji. W świetle wprowadzonych przez Senat zmian nie można być jednocześnie beneficjentem programu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i sprzedawać nadwyżki energii po cenie preferencyjnej, wynikającej z ustawy o OZE.