Sigmar Gabriel, niemiecki wicekanclerz z partii socjaldemokratycznej, obiecał Władimirowi Putinowi wyłączenie planowanych nitek Nord Stream spod kompetencji Komisji Europejskiej i ograniczenie procedur administracyjnych, tak by pozostały w gestii Berlina. Bruksela jednak się na to nie zgadza.
Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", w najbliższą środę Komisja Europejska skrytykuje plany Gazpromu w komunikacie poświęconym unii energetycznej. W dokumencie, do którego dotarliśmy, KE oświadcza wprost, że Nord Stream 3 i 4 nie dadzą dostępu do żadnych nowych źródeł energii, a tylko zwiększą możliwości przesyłu gazu z Rosji. Komisja przypomina, że będzie popierać tylko te projekty, które są zgodne z zasadami unii energetycznej, czyli prowadzą do zróżnicowania źródeł, dostawców i dróg przesyłowych. Ponadto Bruksela podkreśla, że Ukraina jest stabilnym krajem tranzytowym i że jakiekolwiek projekty energetyczne nie mogą się odbywać ze szkodą dla unijnej polityki sąsiedztwa. I zapowiada, że bardzo uważnie zbada zgodność projektu rozbudowy Nord Stream z unijnym prawem. Chodzi przede wszystkim o rozdział właścicielski dostaw gazu od jego przesyłu, a także o dostęp stron trzecich do gazociągu.
Z naszych informacji wynika, że bardzo mocno takie twarde stanowisko w sprawie Gazpromu forsował Miguel Arias Canete, komisarz UE ds. energii. Sprzeciwiał mu się jednak Maros Sefcovic, wiceprzewodniczący UE odpowiedzialny za unię energetyczną. Wcześniej Sefcovic krytykował projekt Gazpromu, ostatnio zmienił jednak zdanie. W KE słychać pogłoski, że sam Gabriel przekonał słowackiego komisarza, iż tranzyt gazu przez Słowację nie jest zagrożony. Co ciekawe, Canete był popierany przez niemieckiego komisarza Günthera Oettingera, co może sygnalizować napięcia w Berlinie. Wicekanclerz Gabriel reprezentuje bowiem socjaldemokratów, a Oettinger pochodzi z CDU.
Środa będzie złym dniem dla Rosji jeszcze z jednego powodu. Komisja Europejska ogłosi, że Węgry złamały prawo, oferując rosyjskiej firmie Rosatom kontrakt na budowę elektrowni jądrowej w Paks wartej 12,5 mld euro.
Komisja kwestionuje przede wszystkim przyznanie rosyjskiej firmie kontraktu bez przetargu publicznego. Budapeszt zdecydował się na to w zamian za preferencyjny kredyt od Rosji, z którą zawarł ramową umowę międzyrządową. Ale i tę umowę KE uznała za niezgodną z unijnym prawem. W najbliższą środę KE stwierdzi, że wysyła do Budapesztu wezwanie do usunięcia uchybienia, czyli po prostu nakaże rządowi węgierskiemu rezygnację z kontraktu. Budapeszt ma na to dwa miesiące, potem Bruksela może skierować sprawę do unijnego sądu.