FSA nie zostawia na przetargu suchej nitki. Igor Artemiew zwraca uwagę, że w warunkach zakupu usług brakuje tak podstawowych dla wykonawcy danych jak objętość robót, wymagania jakościowe, charakterystyki techniczne gazociągu. „W wyniku tego oferenci nie mogą złożyć swoich propozycji, także tych cenowych" - podkreśla szef FSA.
Gazprom postawił jako obowiązkowy warunek, że zwycięzca przetargu ma mieć gwarancje bankowe w banku „do przyjęcia dla Gazpromu". Takich banków koncern wyliczył 23, w tym Gazprom bank, Sbierbank i VTB. To, zdaniem Artiemiewa, ogranicza liczbę potencjalnych oferentów.
Nic dziwnego, że na wcześniejsze przetargi na mniejsze odcinki w ogóle nie było chętnych. W marcu odcinek długości 208 km ze złoża Czajanda do Leńska otrzymała bez przetargu firma Giennadija Timczenki bliskiego znajomego prezydenta Rosji. Pomimo, że taki obowiązek jest, Gazprom nie podał, za ile bogacz wybuduje ten fragment Siły Syberii. Eksperci podejrzewają, że cena jest zawyżona, ze względu na brak chętnych.
Teraz zwycięzcą znów może zostać firma Timeczenki (Strojtransgaz) lub innego bliskiego znajomego gospodarza Kremla - Strojgazmontaż Arkadija Rotenberga. Obie firmy od dawna współpracują z Gazpromem, a ich właściciele dorobili się na tym miliardów.
Gazprom musi się bardzo śpieszyć z budową Siły Syberii. Zgodnie z umową z chińskim CNPC z maja 2014 r Rosjanie muszą zacząć przesył gazu w 2018 r. Najpierw 5 mld m3 w roku aby po pięciu latach dojść do 38 mld m3. Trasa liczyć będzie w sumie 3200 km i mieć 8 stacji kompresorowych. Koszt inwestycji po stronie rosyjskiej to co najmniej 55 mld dol. (wg. cen z początku 2014 r). Potem wicepremier Siergiej Iwanow podał kwotę 60-70 mld dol.