Włoski premier Mario Renzi zamierza poruszyć kwestię kontrowersyjnej inwestycji na spotkaniu unijnych przywódców w czwartek i piątek w Brukseli – dowiedziała się „Rzeczpospolita".
– Tylko od włoskich dyplomatów dostaliśmy sygnał, że ich premier chce o tym rozmawiać – powiedział nam nieoficjalnie unijny dyplomata.
Renzi nieoczekiwanie, choć całkiem logicznie, łączy Nord Stream 2 z sankcjami gospodarczymi wobec Rosji. Zablokował decyzję o automatycznym ich przedłużeniu, bo najpierw chce podyskutować o projekcie, w który z jednej strony angażuje się Gazprom, a z drugiej czołowe europejskie koncerny energetyczne. – Skoro celem sankcji ma być uczynienie relacji gospodarczych z Rosją trudniejszymi, to porozmawiajmy o Nord Stream – w ten sposób mają, według relacji unijnego dyplomaty, argumentować Włosi.
Zemsta za South Stream
Renzi jest zły na Brukselę, że zablokowała inny rosyjski projekt inwestycyjny, z którego korzyści miały odnosić Włochy, czyli South Stream, i podejrzewa, że Nord Stream może zostać potraktowany inaczej. South Stream miał służyć do przesyłu rosyjskiego gazu do Europy południowej, ale Komisja Europejska uznała, że jest on niezgodny z założeniami unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Przewiduje on m.in. konieczność właścicielskiego rozdziału dostaw gazu od jego przesyłu. Tymczasem Gazprom miał być zarówno dostawcą, jak i współwłaścicielem rurociągu.
W sprawie samego Nord Stream 2 unijni przywódcy raczej wspólnego oświadczenia nie wydadzą – na tym poziomie nie dyskutuje się o pojedynczych inwestycjach, szczególnie jeśli są one na etapie planowania. Ale dokument końcowy unijnego szczytu przewiduje fragment dotyczący unii energetycznej, w tym zdanie, które bardzo cieszy przeciwników rozbudowy Nord Stream.