Przedstawiciel Nord Stream-2 AG potwierdził gazecie Tagesspigel, że to Gerhard Schröder stanął na czele spółki, która ma zbudować dwie kolejne nitki gazociągu na dnie Bałtyku. To nie pierwsza praca byłego kanclerza dla rosyjskich pracodawców. W 2005 r stanął na czele komitetu akcjonariuszy Nord Stream i do dziś jest przewodniczącym rady dyrektorów tej spółki. Teraz będzie te dwie funkcje łączył.

Gazpromowi nie udało się włączyć do spółki Nord Strem-2 swoich zachodnich sojuszników - OMV (Austria), Engie (Francja), niemieckie BASF i Uniper (wydzielona z E.On). Miały one objąć po 10 proc. akcji. Przeszkodziła temu negatywna decyzja polskiego UOKiK. A to oznacza, że jedynym właścicielem spółki i finansującym inwestycję na ok. 10 mld euro jest rosyjski koncern.

Gazprom wciąż nie ma też na budowę zgody Brukseli oraz kilka państw przez wody których pobiegnie rura. Pomimo to rosyjskie ministerstwo energetyki i prezes Gazpromu Aleksiej Miller nie widzą zagrożenia dla projektu. Gazociąg ma dwoma nitkami dostarczać do 55 mld m3 gazu rosyjskiego do Niemiec rocznie. Łącznie z istniejącymi dwiema nitkami dawałoby to rekordowy przesył 110 mld m3 gazu rocznie i praktycznie rugowało Ukrainę jako kraj tranzytowy rosyjskiego surowca do Unii.