Wiceprzewodniczący PE powiedział w czwartek w TVP Info, że za czasów PO-PSL "wielokrotnie odtrąbiono, że dzięki Donaldowi Tuskowi mamy wspólną unijną politykę energetyczną". Tymczasem, w jego ocenie, Gazprom "panoszy się przy pomocy niektórych państw, które za tym lobbują, jak choćby Niemiec". "Ten sukces Donalda Tuska jest kompletną fikcją" - stwierdził. Stąd, przekonywał, jako państwo "powinniśmy zadbać o własne bezpieczeństwo".
Jak mówił, UE zgodziła się na Nord Stream 1, zaś teraz godzi się na Nord Stream 2, ponieważ "pewna warstwa werbalna wezwania do solidarności UE w obszarze energetycznym rozmija się z pewnymi działaniami".
Ryszard Czarnecki wskazał, że obecnie, w sprawie Nord Stream 2 "PGNiG wchodzi w spór z Komisją Europejską", z kolei Gazprom "zgłasza się jako pomocnik, podmiot, który wspiera KE i ona się na to zgadza". Dlatego też, zdaniem Czarneckiego, mamy do czynienia ze swoistą przepychanką "pomiędzy polską firmą, z kraju członkowskiego UE, a KE wspieraną przez rosyjski Gazprom". "Jest to najlepszy dowód na to, że z solidarnością w obszarze energetyki jest kiepsko" - mówił.
Jak powiedział, dostrzega pewną sprzyjającą koniunkturę za oceanem – Amerykanie bowiem, według niego, są "żywotnie zainteresowani w sensie biznesowym tym, aby projekt Nord Stream 1 i Nord Stream 2 się nie domknął", ponieważ to by oznaczało zmniejszenie możliwości eksportu gazu amerykańskiego.
Czarnecki ocenił zarazem, że Amerykanie będą w niedługim czasie eksportować gaz łupkowy do Europy, co oznacza "możliwość dywersyfikacji na rynku energetycznym" i stwarza również "możliwość szerszego manewru negocjacyjnego (...) na poziomie rządowym".