Rosjanie już się cieszą i obwieszczają, że „rosyjski gaz ogrzeje Europę po zamknięciu Groningen". Chodzi o najnowszą decyzję Hagi stopniowego ograniczania wydobycia gazu ziemnego ze złoża o tej nazwie, tak aby w 2030 r. zamknąć je całkowicie.
To silne uderzenie w gazowe bezpieczeństwo Wspólnoty. Wcale nie musi skończyć się całkowitym uzależnieniem od Gazpromu, ale niestety na razie największe kraje Unii robią wszystko, by tak właśnie się skończyło.
Groningen to złoże ogromne. W momencie odkrycia w 1959 r zawierało blisko 3 bln m3 gazu ziemnego. Po pół wieku eksploatacji pozostało około 800 mld m3 gazu (dwuletnie zapotrzebowanie Europy). Przez lata dawało Holandii pozycję trzeciego po Rosji i Norwegii eksportera gazu w Europie. To w Holandii powstał TTF - największy gazowy hub Starego Kontynentu. Do tego eksploatujące Groningen koncerny - Shell i Exxon dobrze zarabiały na wydobyciu. A w latach drogiej ropy a co za tym idzie i gazu robiły w Holandii prawdziwe kokosy.
Co więc się takiego stało, że Groningen zniknie za 12 lat? Od początku wydobycia gazu okolice Groningen pokryła siatka dziur w ziemi i zaczęły się drobne wstrząsy sejsmiczne. Pierwszy prawdziwie niepokojący sygnał nadszedł w 2012 r. Było to trzęsienie Ziemi o amplitudzie 3,4 w skali Richtera. To niewiele i byłoby niezauważalne na syberyjskim pustkowiu, ale w niezwykle gęsto zaludnionej (i zabudowanej) Holandii (w Groningen mieszka ponad 180 tys. ludzi), której jedna trzecia to ziemia wydarta morzu, spowodowało duże straty materialne.
Specjaliści ogłosili, że za wstrząsami stoi wydobycie gazu w Groningen. Decyzję o całkowitym wygaszeniu wydobycia przypieczętowało kolejne trzęsienie ze stycznia 2018 r.