Dyskusja dopiero nabiera rumieńców. Wystarczy wspomnieć raport Bogusława Sonika i czerwcową sesję na szczeblu Parlamentu Europejskiego poświęconą gazowi łupkowemu. Polska i Wielka Brytania wyróżniają się na tle innych krajów UE, bo postrzegamy gaz łupkowy jako szansę a nie zagrożenia.
Ile będzie kosztował polski gaz łupkowy?
Tu pomocne będzie porównanie do rynków amerykańskich. Jest pewne minimum, które musi zostać spełnione, żeby projekt był opłacalny. To ok. 150-200 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Nawet zakładając, że wydobycie w Polsce będzie droższe niż w USA, w porównaniu do cen importowych gaz łupkowy może być konkurencyjny.
Kiedy swój program wydobywania uruchamiali Norwegowie stworzyli wspólny instytut norwesko-amerykański, który opracował technologię wydobywania złóż na terenie Norwegii. Chińczycy też stworzyli chińsko-amerykański instytut. Czy możemy spodziewać się czegoś takiego w Polsce?
Mamy taki pomysł, który zainicjowaliśmy z minister nauki panią Barbarą Kudrycką. Projekt pod egidą Narodowego Centrum Badań i Rozwoju ma służyć idei stworzenia technologii dostosowanej do specyficznych, polskich warunków. Współpraca będzie odbywała się między spółkami (m.in. PGNiG, Orlen, Lotos), ARP, Instytutem Nafty i Gazu oraz trzema polskimi uczelniami.
To będzie instytut czy program?
To będzie program badawczy, modelowe rozwiązanie, jakie stosuje Centrum Badań.
Kiedy to wejdzie w życie?
Wszyscy pracują nad tym, żeby projekt rozpoczął się w tym roku.
Czy gaz łupkowy zmienia plany rozwoju energetyki jądrowej?
I łupki, i atom to projekty cywilizacyjne, między którymi nie widzę sprzeczności. Jeśli za dziesięć lat, będziemy wydobywać tyle gazu, ile jest potrzebne polskiemu rynkowi, czyli dodatkowe 10 mld m3, odniesiemy gigantyczny sukces. Będzie to oznaczało po prostu, że mamy swój, polski gaz. Natomiast elektrownia jądrowama tanią, bezemisyjną energię. Jedno nie wyklucza drugiego.
2023 to ostateczna data?
Trudno mieć nadzieję, by powstała wcześniej, wiedząc jakich wymaga procedur, uzgodnień środowiskowych, również międzynarodowych, i budowy w sensie fizycznym.
To oznacza opóźnienie projektu o trzy lata
To nie jest opóźnienie. Budowa trwa 6 lat, a wcześniej trzeba zakończyć długotrwałe procedury administracyjne.
W dokumentach ministerstwa gospodarki widnieje data 2020
Dokument powstał w 2009 r. a tymczasem po Fukushimie zaostrzyły się standardy bezpieczeństwa i trzeba zakładać szerszy horyzont czasu.
Czy przy terminalu w Świnoujściu będzie budowany drugi terminal do skraplania gazu, byśmy mogli go eksportować?
Taką ewentualność trzeba mieć w pamięci. Gdy będziemy pewni możliwości wydobycia większej ilości gazu, będziemy mieli gotowe analizy biznesowe, które pokażą nam, jak ten projekt realizować, w jakim czasie i jakim kosztem, żeby było to opłacalne. Zleciliśmy już przygotowanie takich analiz.
Pod koniec kwietnia, premier mówił, że jest Pan polityczną miotłą w spółkach skarbu państwa. Jak to wygląda w kontekście nominacji szefa PGE?
Rada nadzorcza PGE wybrała w drodze otwartego konkursu profesjonalnego menedżera, a ja, jako apolityczny minister nie wydałem żadnej partyjnej nominacji. Na początku stycznia podpisałem zarządzenie, które bardzo precyzyjnie mówi, że członkowie partii politycznych nie mogą być członkami aparatu zarządczego w spółkach. Jedno od drugiego musi być oddzielone. Inaczej powstaje konflikt interesów.
Politycy Platformy zrozumieli te nowe zasady naboru do spółek?
Najważniejsze spółki skarbu państwa, z sektora energetycznego czy finansowego to notowani na giełdzie globalni gracze. Świat polityki partyjnej to nie świat zarządzania takimi firmami i powinien być oddzielony od polityki.
Brzmi idealistycznie, ale sporo posłów pewnie wciąż przynosi panu CV zaufanych osób.
Nie ważne, czy ktoś przynosi, ale to, co się z takim CV dzieje. A my prostu dbamy, by zmienił się pewien zwyczaj, który czasem funkcjonował w polityce.
Czy ta zasada zejdzie w dół na mniejsze spółki?
Stosujemy ją konsekwentnie. I nie mniej konsekwentnie prywatyzujemy małe spółki. Co tydzień sprzedajemy co najmniej dwie. Tym samym naturalnie przestają być przedmiotem zainteresowania polityków.
Do końca kadencji sprzedane zostaną wszystkie?
Mniejsze tak. Pozostanie kilkanaście kluczowych dla interesu państwa.
Wróci więc pomysł likwidacji Ministerstwa Skarbu Państwa, które nie jest potrzebne, gdy jest kilkanaście spółek?
Zmieniła się rola Ministerstwa. Nadal jesteśmy właścicielami wielu spółek, w tym wielu notowanych na giełdzie i do 2015 r. chcemy realizować cele prywatyzacyjne. Ale jednocześnie nadzorujemy kluczowe projekty inwestycyjne, jak terminal LNG, budowę infrastruktury gazowej oraz modernizację energetyki. Oprócz nowej formuły MSP warto się też zastanowić, jak lepiej wykorzystać pieniądze z prywatyzacji. Jak wykorzystać środki uzyskane z tych udziałów, które planujemy sprzedać? Te pieniądze powinny być dedykowane ważnym celom publicznym.
Pieniądze z prywatyzacji nie mają służyć łataniu dziury budżetowej, lecz iść na konkretny cel?
Warto się zastanowić, jakim celom te pieniądze powinny służyć, ale to temat na dłuższą debatę.