Reklama
Rozwiń

Atomowy świat

Nie mamy wyjścia. Musimy stawiać nowe elektrownie atomowe, czy komuś się to podoba, czy nie. Żadna inna technologia nie zaspokoi rosnącego popytu świata na prąd

Publikacja: 22.06.2012 12:25

Atomowy świat

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Wysłuchałam wczoraj dyskusji ekspertów energetyki jądrowej na petersburskim forum gospodarczym. Nad przyszłością branży po katastrofie w Fukushimie zastanawiał się m.in. szef rosyjskiego Rosatomu; członek zarządu francuskiego EDF - największego na świecie operatora elektrowni atomowych; szef agencji energetyki atomowej (IAEA).

Wniosek był jeden: bez elektrowni atomowych świat nie poradzi sobie z rosnącym popytem na energię. Dziś energetyka jądrowa produkuje 13 proc. światowej energii. Za 18 lat ten popyt się podwoi i żadne solary, tradycyjne elektrownie czy siłownie wiatrowe nie będą są w stanie go zaspokoić. Wiele krajów już się do tego przygotowuje. Memorandum na budowę atomówek zniosły Chiny; USA buduje 4 nowe reaktory. Niemcy wprawdzie zamkną swoje, ale dopiero za 10 lat.

- Jeżeli są trak groźne, to dlaczego nie zamknąć ich teraz? - pytał z dwuznacznym uśmiechem jeden z dyskutantów.

Widać, że świat nie ucieka od atomu, ale wyciąga wnioski z tego co rok temu zdarzyło się w Japonii. Siergiej Kirienko szef Rosatomu opowiedział o swojej wizycie w Fukushimie i tym co tam zobaczył: Przyjrzałem się dwóm ocalałym blokom elektrowni. Dlaczego wytrzymały 15-metrową falę i wstrząsy? Otóż różniły się od zniszczonych dwoma elementami - stoją 2-3 m wyżej od pozostałych, a system automatyki silnika awaryjnego umieszczono, nie jak w innych w podziemiach, ale na dachach. Te dwie różnice okazały się rozwiązaniami słusznymi i uratowały część elektrowni. Teraz zostaną zastosowane w innych.

Wszyscy eksperci podkreślali, że bezpieczeństwo jest priorytetem jądrowych inwestycji. I przejrzystość, która ma gwarantować, że społeczeństwa przestaną się atomu bać. Ja jednak, po wystąpieniu ministra energetyki Turcji, zaczęłam się trochę bać.

Turcja to podobnie jak Japonia, kraj bardzo sejsmiczny. Ale w odróżnieniu od Krainy Kwitnącej Wiśnie, leży stosunkowo niedaleko Polski. Turkom pierwszą elektrownię zbudują Rosjanie i oni będą nią zarządzać. Ale Rosjanie nie mają doświadczenia w budowaniu obiektów w terenach sejsmicznych. Czy sobie poradzą?

Zakładam, że tak. Ale czy za kilka lat władzy w Turcji nie obejmą fanatyczni islamiści, którzy atom będą chcieli wykorzystać w innym celu? I czy nie będzie jakiegoś katastrofalnie silnego trzęsienia ziemi w tamtej okolicy.

Ziemia ostatnio coraz częściej nam - ludziom - pokazuje, do kogo należy ostatnie słowo i że tak naprawdę mogłaby nas znieść z powierzchni jednym solidnym kataklizmem.

A czy będzie to w grudniu tego roku, jak wyliczyli Majowie, czy za tysiąc lat, to i tak nie mamy na to wpływu. Róbmy więc swoje jak najsolidniej, bo jak tyka zegar planety i tak się nie dowiemy.

Wysłuchałam wczoraj dyskusji ekspertów energetyki jądrowej na petersburskim forum gospodarczym. Nad przyszłością branży po katastrofie w Fukushimie zastanawiał się m.in. szef rosyjskiego Rosatomu; członek zarządu francuskiego EDF - największego na świecie operatora elektrowni atomowych; szef agencji energetyki atomowej (IAEA).

Wniosek był jeden: bez elektrowni atomowych świat nie poradzi sobie z rosnącym popytem na energię. Dziś energetyka jądrowa produkuje 13 proc. światowej energii. Za 18 lat ten popyt się podwoi i żadne solary, tradycyjne elektrownie czy siłownie wiatrowe nie będą są w stanie go zaspokoić. Wiele krajów już się do tego przygotowuje. Memorandum na budowę atomówek zniosły Chiny; USA buduje 4 nowe reaktory. Niemcy wprawdzie zamkną swoje, ale dopiero za 10 lat.

Energetyka
Strategie spółek pozwolą zarobić, ale nie wszędzie
Energetyka
Rząd znów szuka prezesa URE. Jest cicha faworytka
Energetyka
Dziennikarz "Parkietu" i "Rzeczpospolitej" znów najlepszy
Energetyka
Rozmowy ZE PAK z bankami z szansą na finał. Nadzieje inwestorów rosną
Energetyka
Rządowe wsparcie pomaga spółkom energetycznym