Dotąd strajki objęły 6000 nafciarzy, przede wszystkim ze Statoil. Dziś o północy miał się zacząć strajk generalny, który sparaliżowałby pracę całej paliwowej branży w Norwegii. A to z kolei wpłynęłoby negatywnie na światowy rynek ropy.
Dlatego rząd w Oslo wykorzystał specjalne prawo dające mu możliwość zakończenia strajku i nakazania powrotu do pracy.
- Bardzo żałujemy, że tak się stało, wciąż domagamy się skrócenia dla naszej branży wieku emerytalnego z 65 do 62 lat - skomentował decyzję rządu Leif Sande, lider największych związków norweskich nafciarzy.
Strajk wywołał kontrowersje w całym środowisku, nie tylko na terenie Norwegii. Średnia płaca pracownika branży w tym skandynawskim kraju to 180 tys. dol. rocznie. Norwescy nafciarze zarabiają więcej niż ich koledzy w innych krajach.
Strajk nie dotyczył jednak zarobków. Norwegowie podnosili, że praca jest ciężka, niebezpieczna i w szkodliwych dla organizmu warunkach. Dlatego chcieli mieć możliwość, by pracować krócej.