Awantura o memorandum

Wydarzenie, jakim było podpisanie dokumentu w świetle jupiterów w Petersburgu, może się okazać biznesową porażką. Bo teraz już wiadomo, że każda informacja – oficjalna lub nie – na temat studium wykonalności gazociągu Jamał 2 będzie komentowana w Polsce – pisze dziennikarka.

Publikacja: 14.04.2013 23:38

Awantura o memorandum

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Premier Donald Tusk, przyznając się, że nie wie o projekcie Gazpromu  budowy gazociągu przez Polskę na Słowację, wywołał burzę polityczną. Znamienne, że w tej sytuacji dyskusja koncentruje się na kwestii „niewiedzy" szefa rządu, sprawa zaś samej inwestycji zeszła na dalszy plan.

Już nie chodzi o to, czy i jak Rosjanie chcą budować gazociąg przez Polskę, by ominąć Ukrainę. Mniejsze znaczenie mają też zapisy o wykonaniu analiz tej inwestycji zawarte w memorandum podpisanym przez szefa EuRoPol Gaz i prezesa Gazpromu. Dyskusja polityczna koncentruje się przede wszystkim na tym, kto kogo i kiedy poinformował o rosyjskim pomyśle i samym memorandum. A najważniejszą sprawą jest odpowiedź na pytanie, dlaczego premier nic nie wiedział.

Ale z drugiej strony „awantura o memorandum" to zły sygnał dla samego Gazpromu. Wydarzenie, jakim było podpisanie dokumentu w świetle jupiterów w Petersburgu, może się okazać biznesową porażką. Bo teraz już wiadomo, że każda informacja – oficjalna lub nie – na temat studium wykonalności gazociągu będzie komentowana w Polsce. Może to być więc jeden z najdokładniej analizowanych projektów infrastrukturalnych. A można przypuszczać, że szefom rosyjskiego koncernu raczej zależy na szybkich decyzjach i samej budowie.

Szukając winnego

Teraz wyjaśnienia przygotowuje szef MSW. Bartłomiej Sienkiewicz należy do wąskiego grona specjalistów od polityki energetycznej Rosji, którą raczej trzeba by nazwać misterną strategią (choć nie zawsze skuteczną.). Jest więc szansa, że – nie będąc wyznawcą spiskowej teorii dziejów – minister nie tylko wyjaśni sekwencję zdarzeń, które doprowadziły do podpisania memorandum. Osobiście liczę na to, że spojrzy na sprawę szerzej i uświadomi politykom, dlaczego Gazpromowi zależało na takiej, a nie innej oprawie, i takim terminie podpisania dokumentu oraz jakie ma on faktycznie znaczenie.

Pozostaje więc mieć nadzieję, że minister, przygotowując raport, nie ograniczy się do szukania tego, kto zawinił, iż „premier nie wiedział". Choć nie brakuje opinii, że już za późno, bo sprawa gazociągu  jest niczym śnieżna kula. Zwłaszcza że każda z partii opozycyjnych skorzystała z okazji, by skrytykować rząd, pojawiły się żądania dymisji ministra, zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego i szczegółowej informacji na sejmowym forum. Zatem winny „niewiedzy premiera" musi się znaleźć.

Kto nim może być  to już inna kwestia. Jedno jest pewne – nie będzie to ani minister skarbu, ani minister gospodarki, ani prezes EuRoPol Gazu. Może się okazać, że odpowiedzialność za „niewiedzę" szefa rządu spadnie na przykład na szeroko rozumiane władze PGNiG, bo już o tym coraz głośniej.

Emocje i raport

Patrząc z boku na zamieszanie wywołane podpisaniem memorandum, trudno oprzeć się wrażeniu, że sam premier dał po temu powody. To zastanawiające, dlaczego tak wytrawny polityk, jakim jest Donald Tusk, w ubiegły piątek pytany o memorandum po prostu nie zrezygnował z odpowiedzi. (Nie jestem specjalistką od wizerunku, ale od co najmniej 15 lat wiadomo, że odpowiedzi na pytania o tak „delikatną materię" jak rosyjski gaz w Polsce wymagają namysłu).

Poprowadzenie gazociągu przez terytorium Polski ograniczy rolę Ukrainy w tranzycie rosyjskiego gazu do Europyciągnięcie

Szum informacyjny wokół tego, kto, kiedy i jakiego ministra informował o planie podpisania memorandum oraz z której z rozmów sporządzono notatkę, a z której tej notatki nie ma, wyraźnie narasta. I nie wyciszyła go zapowiedź premiera o przygotowaniu raportu. Spodziewałam się, że premier wybierze raczej wariant w rodzaju rzeczowych argumentów. Bo są takowe – w końcu memorandum nie przesądza o budowie gazociągu, a każda taka inwestycja musi podlegać unijnym zasadom i być analizowana nie tylko pod kątem ekonomicznym. Zatem gdyby nawet rurociąg miał powstać, to z polską, państwową spółką Gaz-System w roli operatora, i nie tylko Gazprom by z niego korzystał.

Liczyłam też na siłę spokoju szefa rządu i jasny przekaz, iż raport ma wyjaśnić, w którym momencie przepływ informacji między Ministerstwami Skarbu i Gospodarki a Kancelarią Premiera zawiódł, by sytuacja taka już się nie powtórzyła. Bo faktycznie jest to niepokojący sygnał. Choć w każdej z tych trzech instytucji analizowane są (w MSP w mniejszym, w MG w większym stopniu) kwestie związane z bezpieczeństwem energetycznym, to koordynacji zabrakło (przynajmniej w tym przypadku).

Analizy to nie gazociąg

Gdyby oddzielić całe zamieszanie, kąśliwe komentarze i przerzucanie odpowiedzialności za to, kto kogo nie poinformował na czas, to pozostanie dokument, zgodnie z którym dwie firmy ustaliły, że powstanie studium wykonalności inwestycji.

Ale jak pokazały doświadczenia innych firm próbujących realizować inwestycje w szeroko pojętej energetyce – od studium do decyzji o inwestycji (o samej realizacji nie mówiąc) droga jest daleka.

Podpisanego przez Gazprom i EuRoPol Gaz dokumentu bagatelizować nie należy. Ale wydaje się, że cała sprawa nie wywołałaby takiej lawiny politycznej i medialnego szumu, gdyby prezes EuRoPol Gazu Mirosław Dobrut podpisał memorandum na przykład z wiceprezesem Gazpromu Aleksandrem Miedwiediewem, który znacznie częściej bywa w Polsce niż prezes Aleksiej Miller. I w innej „scenerii", czyli nie w Petersburgu na międzynarodowym forum, ale na przykład po posiedzeniu rady nadzorczej EuRoPol Gazu i w obecności jej członków – w tym prezes PGNiG. (A następnie wydano by komunikat, szczegółowo wyjaśniający, co memorandum oznacza). W tym scenariuszu – co łatwo przewidzieć – o memorandum wszyscy by zapomnieli po tygodniu lub dwóch.

Powstaje oczywiste pytanie, dlaczego prezes EuRoPol Gazu pojechał do Petersburga, by podpisać dokument, który przecież nie był „nowym kontraktem gazowym". Nawet tak ważne porozumienie jak to z listopada ub.r. o obniżce cen gazu podpisali bez zbędnego szumu prezesi PGNiG i Gazprom Exportu. (A jedyny szum wywołał tylko szef MSZ po zapowiedzi na Twitterze).

Analizy zostaną przygotowane dla rady nadzorczej EuRoPol Gazu, a ta jest podzielona między przedstawicieli PGNiG i Gazpromu (każda z firm ma po 48 proc. udziałów w tej spółce). Przy czym radzie przewodniczy Rosjanin (w zarządzie EuRoPol Gazu prezesem jest Polak rekomendowany przez PGNiG).

Decyduje państwo

Rada oczywiście może uznać, że te – wykonane w ciągu pół roku opracowania – są wystarczające, by podjąć decyzję w sprawie realizacji. Ale w radzie też musi być co do tego zgodność. Nie ma takiej możliwości, że na przykład rosyjscy jej członkowie będą „za budową", a polscy – czyli przedstawiciele PGNiG – „przeciw" i mimo to projekt gazociągu wejdzie w fazę projektową, a budowa szybko ruszy.

PGNiG to spółka o strategicznym dla Skarbu Państwa znaczeniu. Jej poparcie dla tak ważnego (jak dotychczas kontrowersyjnego) projektu będzie zależało od stanowiska głównego akcjonariusza, czyli Skarbu Państwa (identyfikowanego z rządem).

Prezydent Łukaszenko wie lepiej?

A tak na marginesie polskich emocji wywołanych rosyjską propozycją budowy gazociągu umownie zwanego Jamał 2 wyszło na to, że dobrze poinformowanym o planach Gazpromu politykiem jest prezydent Aleksander Łukaszenko. Bo to właśnie on już 11 grudnia ubiegłego roku na spotkaniu w klubie dziennikarzy w Mińsku poinformował, powołując się na rozmowę z prezesem Gazpromu Aleksiejem Millerem, że ten koncern chce wybudować drugą nitkę gazociągu jamalskiego.

Białoruski przywódca zapowiedział, że rurociąg będzie dostarczał 15 mld metrów sześciennych gazu rosyjskiego rocznie i trwają uzgodnienia w tej sprawie ze stronami polską i słowacką. A co szczególnie istotne – jego zdaniem – Jamał 2 to priorytet dla Gazpromu. I koncern ten uważa projekt za ważniejszy niż South Stream i nowe nitki rurociągu przez Bałtyk (Nord Stream). Jeśli przyjąć te informacje za prawdziwe, to można je uznać za sygnał, że Gazprom wbrew dotychczasowym zapowiedziom obawia się problemów z poprowadzeniem rurociągu przez Morze Czarne do Bułgarii (South Stream). Gdyby taka nowa trasa dostaw powstała, to ograniczyłaby rolę Ukrainy w tranzycie rosyjskiego gazu do Europy.

Poprowadzenie gazociągu przez terytorium Polski też służy podobnemu celowi – Gazprom mógłby zmniejszyć dostawy do Europy przez Ukrainę, a zwiększyć przez Polskę (choć przesył 15 mld metrów sześciennych rocznie to tylko jedna czwarta zaplanowanej przepustowości South Stream).

Deficyt mocy

Pierwszą nitką gazociągu jamalskiego, biegnącego z Rosji przez Białoruś i Polskę do Niemiec, płynie na potrzeby naszych zachodnich sąsiadów około 27 mld metrów sześciennych gazu rocznie, a nasz kraj odbiera około 3 mld. Operatorem polskiego odcinka tego rurociągu jest Gaz-System, choć właścicielem jest polsko-rosyjska spółka EuRoPol Gaz.

Polityczna burza wokół projektu Gazpromu spowodowała, że niemal niezauważona przeszła inna informacja – też odnosząca się do bezpieczeństwa energetycznego kraju. Otóż Polska Grupa Energetyczna zrezygnowała z budowy dwóch bloków w elektrowni Opole o mocy 1,8 tys. megawatów. Część ekspertów obawia się, że może się to przyczynić do deficytu mocy w kraju za cztery, pięć lat. Ale – jak zasugerował mi jeden z przedstawicieli branży – „to nieważne, bo dzięki Gazpromowi prezes PGE nie musi się tłumaczyć".

Autorka jest dziennikarką PAP, w przeszłości pracowała w „Rzeczpospolitej"

Premier Donald Tusk, przyznając się, że nie wie o projekcie Gazpromu  budowy gazociągu przez Polskę na Słowację, wywołał burzę polityczną. Znamienne, że w tej sytuacji dyskusja koncentruje się na kwestii „niewiedzy" szefa rządu, sprawa zaś samej inwestycji zeszła na dalszy plan.

Już nie chodzi o to, czy i jak Rosjanie chcą budować gazociąg przez Polskę, by ominąć Ukrainę. Mniejsze znaczenie mają też zapisy o wykonaniu analiz tej inwestycji zawarte w memorandum podpisanym przez szefa EuRoPol Gaz i prezesa Gazpromu. Dyskusja polityczna koncentruje się przede wszystkim na tym, kto kogo i kiedy poinformował o rosyjskim pomyśle i samym memorandum. A najważniejszą sprawą jest odpowiedź na pytanie, dlaczego premier nic nie wiedział.

Pozostało 92% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie