Wybór prezesa URE powinien się zakończyć w maju – poinformowało nas biuro prasowe Kancelarii Premiera Donalda Tuska. Aplikacje zgłosiło 12 osób.
Spore zainteresowanie to prawdopodobnie efekt wzmocnienia pozycji i niezależności szefa Urzędu. Zapewnia mu ją wprowadzenie kadencyjności. Prezes URE na mocy zmienionego w ub.r. prawa będzie powoływany na pięć lat i nie może pełnić tej funkcji dłużej niż przez dwie kadencje.
– Kadencyjność szefa URE jest niezwykle ważna, by chronić ten urząd przed upolitycznieniem – zaznacza Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki. Duży napływ aplikacji – jego zdaniem – wynika z wiary kandydatów, że konkurs nie został rozstrzygnięty jeszcze przed ogłoszeniem.
Stanowisko prezesa URE Steinhoff porównuje do fotela szefa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Wymaga perfekcyjnej znajomości prawa, ale także branży. Jest z jednej strony inspiracją dla firm z tych sektorów do przeprowadzania inwestycji oraz procesów restrukturyzacyjnych. Z drugiej stoi na straży interesów konsumentów – uważa Steinhoff.
– Prezes URE, wyznaczając taryfy dla firm energetycznych, znajduje się pod ich ciągłą presją. Jest też naciskany przez rząd, któremu z kolei zależy na tym, by ceny energii nie były zbyt wysokie – mówi jeden z ekspertów związanych z branżą, prosząc o zachowanie anonimowości.