Bez gazu z Ukrainy będziemy mieli kłopoty

Jedną piątą potrzebnego nam gazu sprowadzamy przez terytorium Ukrainy. Zagrożenie ograniczeniem dostaw z tego kierunku jest poważne.

Publikacja: 18.06.2014 01:59

Bez gazu z Ukrainy będziemy mieli kłopoty

Foto: Bloomberg

Zakręcenie przez Moskwę kurka z gazem dla Ukrainy może być niebezpieczne dla odbiorców w Polsce. I to mimo że Gazprom zapewnił wczoraj, iż tranzyt do Europy będzie kontynuowany. Jak podkreślają analitycy, już przy ostatnich kryzysach gazowych zdarzało się, że surowiec przesyłany przez terytorium Ukrainy był zwyczajnie podkradany. Teraz scenariusz może się powtórzyć.

– Jeżeli gaz z kierunku ukraińskiego przestanie do nas płynąć, będziemy mieli problem – ostrzega Andrzej Szczęśniak, ekspert od rynku paliw. W Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie jednak uspokajają. – Dostawy z kierunku Ukrainy realizowane są bez jakichkolwiek zakłóceń. W najbliższym czasie nic nam nie grozi – zapewnia Dorota Gajewska, rzeczniczka PGNiG.

Sytuacja patowa

Polska uzależniona jest od dostaw gazu ze Wschodu. W ramach kontraktu jamalskiego sprowadzamy co roku około 9 mld m sześc. tego paliwa, co zaspokaja niemal 60 proc. naszych potrzeb. Aż 30 proc. tego kontraktu realizowanych jest gazociągiem biegnącym przez Ukrainę, reszta gazociągami białoruskimi.

W punkcie Drozdowicze odbieramy około 3 mld m sześc. surowca płynącego ze strony Ukrainy. To jedna piąta zużywanego w naszym kraju paliwa. Zakłócenia w dostawach z tego kierunku będą miały więc poważne konsekwencje dla rodzimego rynku.

– To, że takie kłopoty się pojawią, jest niemal pewne. Choć Ukraińcy mają potężne wydobycie gazu, nie są w stanie zaspokoić jeszcze większych swoich potrzeb. Brak gazu będzie więc oznaczał dla wielu koncernów wykorzystujących go do produkcji duże straty. Firmy będą naciskać zatem na Kijów – przestrzega Andrzej Szczęśniak.

Jak tłumaczy, możliwe są dwie opcje. Otóż Ukraińcy mogą sięgnąć po gaz z tranzytu, co może skutkować ograniczeniem, a według czarnego scenariusza nawet całkowitym wstrzymaniem dostaw dalej na Zachód. Drugie rozwiązanie, o które zabiega Kijów, to uruchomienie tzw. rewersu na Słowacji. Gaz w takiej sytuacji miałby płynąć z zachodu Europy na wschód. Ukraiński Naftohaz zwrócił się już w tej sprawie do Komisji Europejskiej.

Na takie rozwiązanie nie zgadza się jednak Kreml. Rosjanie grożą, że jeśli KE przystanie na prośby Kijowa, mogą zostać wstrzymane dostawy w kierunku Słowacji. Sytuacja jest patowa. Tymczasem ceny gazu na rynku spot już wzrosły o 10 proc. Jeśli nic się nie zmieni, surowiec będzie dalej drożał. Część analityków spodziewa się w najbliższych miesiącach wzrostu o kolejne 50–60 proc.

Na razie wystarczy

Andrzej Szczęśniak uważa, że jeśli gaz transportowany tranzytem przestanie do Polski płynąć, będzie gorąco. Piotr Syryczyński z firmy konsultingowej Atkins przekonuje jednak, że nic nam nie grozi, bo Gazprom może przenieść część dostaw z Drozdowicz na tzw. punkt wejścia Wysokoje, na granicy z Białorusią. – Gdyby Rosjanie nie dostarczyli zakontraktowanych ilości gazu, musieliby nam płacić – podkreśla.

Gaz-System zapewnia, że dysponujemy wystarczającymi alternatywnymi możliwościami importowymi. – Od 1 kwietnia możemy odbierać 2,3 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie z tzw. rewersu wirtualnego i 5,5 mld m sześc. z rewersu fizycznego. Do tego 1,5 mld m sześc. rocznie przez Lasów z kierunku niemieckiego i 0,5 mld m sześc. przez Cieszyn z kierunku Czech. W efekcie jesteśmy w stanie pokryć z tych dostaw od 4,3 do 7,5 mld m sześc.  zapotrzebowania rocznie – informuje spółka zarządzająca gazociągami. Zastrzega przy tym, że dostępność mocy jest zmienna w czasie.

I właśnie dlatego jeszcze latem nie będziemy mieli kłopotu. – Ale gdyby gaz z Ukrainy nie płynął przez dłuższy czas, późną jesienią nie damy rady już zniwelować braków – twierdzi Andrzej Szczęśniak. Według niego dziwne jest, że w tej sytuacji Polska, zamiast przygotowywać się do kryzysu i maksymalnie zapełniać magazyny gazem, reeksportuje ok. 1,5 mld m sześc. surowca na Ukrainę. PGNiG zapewnia jednak, że magazyny są zapełniane. Znajduje się w nich ok. 1,7 mld m sześc. surowca, czyli wypełniono je w 69 proc.

—współpraca Tomasz Furman

Podyskutuj z nami na Facebooku, www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia. Czy powinniśmy reeksportować gaz na Ukrainę czy jak najwięcej tłoczyć do naszych magazynów?

Batalia o cenę gazu robi się niebezpieczna dla Europy

4,5 mld dol. wynosi według Gazpromu zadłużenie Ukrainy za dostarczony rosyjski gaz. W poniedziałek rano minęło ultimatum postawione Kijowowi. Ukraińcy mieli spłacić 2 mld dol. Ponieważ tego nie zrobili, Moskwa zakręciła naszym wschodnim sąsiadom kurek z surowcem, a Gazprom przeszedł na system przedpłat w dostawach do tego kraju. Rosjanie wyliczyli, że dług za okres listopad–grudzień 2013 r. sięga 1,45 mld dol., a za kwiecień–maj 2014 r. – kolejne 3 mld dol. Dotychczasowe rosyjsko-ukraińskie negocjacje nie przyniosły rozstrzygnięcia. Zaproponowane przez uczestniczącego w kijowskich rozmowach komisarza UE ds. energii Guenthera Oettingera rozwiązanie kompromisowe zostało odrzucone przez Rosjan. Propozycja dotyczyła spłaty długu w ratach do końca 2014 r. i ustalenia nowych cen za gaz dla Ukrainy, które w okresie letnim miały być na poziomie 300 dol., a zimą 385 dol.

1 kwietnia Gazprom ogłosił, że od drugiego kwartału 2014 roku cena gazu dla Ukrainy została podwyższona z 268,5 do 385,5 dol. za 1000 m sześc. właśnie ze względu na dług Kijowa. Dwa dni później cena wzrosła do 485,5 dol. w związku z cofnięciem zniżki przewidzianej porozumieniem o stacjonowaniu Floty Czarnomorskiej na Krymie, które Moskwa wypowiedziała po aneksji półwyspu. W toku dotychczasowych negocjacji strona rosyjska zaproponowała Ukrainie rabat 100 dol. za 1000 m sześc. Kijów domaga się jednak stawki 326 dol. (wcześniej chciał 268 dol.). W efekcie Gazprom wystąpił do sądu arbitrażowego w Sztokholmie o wyegzekwowanie od ukraińskiego Naftohazu długu w wysokości 4,5 mld dol. za odebrany, ale nieopłacony gaz.

Zdaniem dziennika „Kommiersant" głównym problemem przy transporcie gazu do Europy może stać się tzw. gaz technologiczny wykorzystywany w tłoczniach. W okresie letnim na te cele potrzeba 4,5 mln m sześc. paliwa na dobę. Jeśli Gazprom wstrzyma dostawy, a Ukraina będzie zabierać gaz technologiczny z tranzytu, to może to stać się dla monopolisty powodem do wstrzymania również tranzytu i oskarżenia Naftohazu o kradzież gazu – podkreśla „Kommiersant". Właśnie taka sytuacja powstała zimą 2009 roku w czasie najostrzejszego rosyjsko-ukraińskiego kryzysu gazowego, kiedy dostawy do Europy zostały wstrzymane na trzy tygodnie.     —dus

Zakręcenie przez Moskwę kurka z gazem dla Ukrainy może być niebezpieczne dla odbiorców w Polsce. I to mimo że Gazprom zapewnił wczoraj, iż tranzyt do Europy będzie kontynuowany. Jak podkreślają analitycy, już przy ostatnich kryzysach gazowych zdarzało się, że surowiec przesyłany przez terytorium Ukrainy był zwyczajnie podkradany. Teraz scenariusz może się powtórzyć.

– Jeżeli gaz z kierunku ukraińskiego przestanie do nas płynąć, będziemy mieli problem – ostrzega Andrzej Szczęśniak, ekspert od rynku paliw. W Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie jednak uspokajają. – Dostawy z kierunku Ukrainy realizowane są bez jakichkolwiek zakłóceń. W najbliższym czasie nic nam nie grozi – zapewnia Dorota Gajewska, rzeczniczka PGNiG.

Pozostało 89% artykułu
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz