Aleksandr Łukaszenko poprosił Moskwę o wydłużenie okresu spłaty kredytu, za który Rosjanie budują elektrownię atomową w białoruskim Ostrowcu.  W 2017 r nakłady na białoruską elektrownię wyniosły 600 mln dol., z czego rosyjski kredyt eksportowy to 522 mln dol..W 2016 r wydatki na budowę siłowni wyniosły 512 mln dol. i gro sfinansowali także Rosjanie.
Pomimo to prace przy elektrowni posuwają się do przodu, dzięki rosyjskim pieniądzom. Rosatom jest coraz bliżej ukończenia budowy pierwszego bloku. Ma on zostać uruchomiony do końca 2019 r.

Jak podkreślił Aleksiej Lichaczow szef Rosatomu, podczas budowy białoruskiej atomówki został pobity „cały szereg” rekordów – tak co do terminów realizacji, wysokiej jakości, jak i zaangażowania podwykonawców białoruskich na placu budowy.
„To jest nasz flagowy projekt, numer jeden jeżeli chodzi o nasze zaangażowanie” – podkreślił menadżer, cytowany przez agencję Regnum.

Białoruska atomówka jest budowana obok miasta Ostrowiec w obwodzie homelskim. Decyzja o budowie to idea fiks dyktatora Łukaszenki. Od początku inwestycja wywoływała protesty u sąsiadów. Szczególnie zaniepokojone jest Wilno. Elektrownia powstaje 2 km od litewskiej granicy i 30 km od Wilna. Główny źródłem chłodzenia dwóch reaktorów o mocy 1150 MW każdy, ma być rzeka Wilija – główna rzeka litewskiej stolicy.
Poczucie zagrożenia zwiększają też incydenty, jak ten z 2016 r, kiedy korpus reaktora spadł podczas transportu. Po upublicznieniu sytuacji Rosatom zobowiązał się go wymienić. Sytuację z bezpieczeństwem elektrowni komplikuje fakt, że na Białorusi nie ma stacji hydro-akumulacyjnych, w których nocą byłaby pompami tłoczona woda wykorzystana w elektrowni, tak by w dzień mogla poruszać turbiny i produkować prąd.
Jednak prawdziwy problemem Mińska może pojawić się po uruchomieniu pierwszego bloku. Będzie nim nadmiar prądu, z którym wciąż nie wiadomo, co zrobić. Według ocen eksperckich nadwyżka prądu wyniesie 14 mld kWh. Białorusini mieli nadzieję, że będą eksportować prąd do Polski i na Litwę.

Jednak republiki bałtyckie i Polska planują zostać podłączone do systemu energetycznego Unii i wyjść z systemu połączeń z Rosją i Białorusią, w którym znajdują się jeszcze z czasów istnienia ZSRR. Sejm Litwy już w 2016 r wydał oświadczenie, że nie da zgody na kupowanie prądu z białoruskiej elektrowni, bo ta inwestycja powstaje wbrew sprzeciwowi sąsiada i z szeregiem naruszeń prawodawstwa.
Tym samym Białoruś może pozostać z bardzo drogim prądem sam na sam. Rząd powołał więc grupę 14 urzędników i ekspertów, którzy mają opracować „efektywne połączenia elektrowni z systemem zasilania”.

Specjaliści są zgodni, że przebudowa elektrowni atomowej, pod kątem wykorzystania nadmiaru prądu, pociągnie za sobą dodatkowe miliardowe koszty, co bardzo podroży i tak już drogą inwestycję. Eksperci podkreślają, że władze przymykają oczy także na dodatkowe wydatki na przerób wykorzystanego paliwa jądrowego oraz utylizację odpadów promieniotwórczych.
W 2020 r ma być gotowa cała elektrownia, wypracowująca 40 proc. potrzebnego Białorusi prądu.