– Nie mogłem przychylić się do wniosków przedsiębiorstw, które pomimo kilku rund negocjacji nie zdecydowały się przystać na poziom taryf akceptowalny z punktu widzenia nadrzędnych celów regulacji – wyjaśniał Rafał Gawin, Prezes URE, podczas wtorkowej konferencji. – Przekazane przez sprzedawców informacje oraz porównanie warunków funkcjonowania rynku energii elektrycznej w roku 2019 z przewidywaniami na rok 2020, nie uzasadniają, w naszej ocenie, oczekiwanego przez przedsiębiorstwa wzrostu przychodu – dodaje regulator.
Jednocześnie Urząd zatwierdził taryfy przesyłowe PSE oraz taryfy dystrybucyjne wszystkich dystrybutorów, co przekłada się na dodatkowe obciążenie rachunku kwotą od 0,80 do 1,80 zł miesięcznie.
Jak szacował podczas wtorkowej konferencji prezes URE, rachunek przeciętnego klienta indywidualnego firmy Tauron Sprzedaż, ma wzrosnąć o ok. 7 złotych miesięcznie (plus wspomniane 0,80-1,80 zł). – Wzrost rachunków dla odbiorców Tauron Sprzedaż wyniesie 12 proc., a wzrost samej ceny energii to ok. 20 proc. – skalkulował Adam Dobrowolski, dyrektor departamentu rynków energii elektrycznej i ciepła URE.
Sytuacja jest jednak niemal równie skomplikowana, jak rok wcześniej. Wówczas żadna z największych firm sprzedażowych, należących do koncernów energetycznych, nie zdołała zakończyć „dialogu” z URE w terminie, pozwalającym wprowadzić nowe taryfy 1 stycznia. W efekcie ostateczne decyzje odnośnie stawek zapadły dopiero w marcu, trzy miesiące po pierwotnym terminie. O ironio, ze statystyk przedstawionych przez URE w komunikacie wynika, że średni rachunek gospodarstwa domowego wzrósł z 483/MWh w 2018 r. do 536 zł/MWh w roku 2019 r. Gdy brać pod uwagę wyłącznie stawkę dla Taurona zatwierdzoną właśnie przez URE, rachunek spadałby do 530 zł/MWh.
Adobe Stock