W poniedziałek minął termin błyskawicznych konsultacji społecznych kluczowego dla firm energetycznych rozporządzenia do ustawy zamrażającej ceny prądu. Na dokument branża czekała od stycznia. W rozporządzeniu znalazły się specjalistyczne wzory, na podstawie których państwo ma przyznawać firmom sprzedającym energię rekompensaty za utracone przychody z tytułu zamrożenia cen prądu w 2019 r. na poziomie z końca czerwca 2018 r. Pierwsze sygnały płynące od firm wskazują na to, że część z nich na nowych przepisach straci. Branża szacuje, że chodzi o kilka miliardów złotych w skali całego rynku. Przedsiębiorcy już zapowiadają, że jeśli regulacje wejdą w życie w takiej formie, będą domagać się od Skarbu Państwa odszkodowania.
– Wydane przez resort energii rozporządzenie ustala uśrednioną stawkę za zakup energii przez firmy obrotu w 2018 r. Zakłada więc, że każda firma miała podobną politykę zakupową, co jest oczywiście błędnym twierdzeniem – tłumaczy nam przedstawiciel jednej z firm sprzedających prąd. Część firm kupowała bowiem energię na początku roku po niskich cenach, inni dużą część zakontraktowali w drugiej połowie roku po cenach znacznie wyższych, jeszcze inni kupowali energię na rynku spotowym po cenach bieżących. – Przyjmując uśrednioną stawkę, resort godzi się na to, że część firm na tym zyska, a część straci – mówi jeden z naszych rozmówców.
Problemów jest jednak znacznie więcej. Od kiedy rozporządzenie zacznie obowiązywać, firmy będą miały 30 dni na zmianę umów ze swoimi klientami i obniżenie im cen do tych, które płacili na koniec czerwca 2018 r. Każdy przypadek trzeba zbadać indywidualnie. Gdy firma sprzedająca prąd pozyskała klienta w drugiej połowie roku, musi pozyskać od niego informację, jaką stawkę płacił u poprzedniego dostawcy. Tu chodzi nawet o tysiące przypadków w skali jednego sprzedawcy. – Mniejsi dostawcy prądu zwykle nie mają tak wielu pracowników, by sprawnie przeprowadzić tę procedurę. Tak więc nie dość, że mogą stracić na samych rekompensatach, to jeszcze muszą dodatkowo zainwestować w obsługę całego systemu zmian umów – mówi nam kolejny rozmówca.
Nie wiadomo też, kiedy rekompensaty faktycznie zaczną spływać do firm. – Nie wykluczone, że gdy wszyscy sprzedawcy złożą swoje wnioski, to system się zapcha. To byłoby gigantyczne wyzwanie dla mniejszych firm, które mogą mieć problemy z płynnością finansową – słyszymy w jednej z firm. Pod nazwiskiem o swoich obawach nie chcą rozmawiać ani przedstawiciele małych firm, ani wielkie koncerny energetyczne. Z nieoficjalnych rozmów wynika natomiast, że część z nich już szykuje się do pozwania Skarbu Państwa, jeśli faktycznie nie otrzymają pełnej rekompensaty za obniżenie cen energii do stawek z 2018 r.
Obowiązująca od 1 stycznia 2019 r. ustawa dotycząca cen prądu wprowadziła kilka ważnych regulacji. Po pierwsze, obniżyła znajdujące się na rachunkach za energię opłaty – podatek akcyzowy i tzw. opłatę przejściową. Ponadto zamroziła ceny energii w 2019 r. dla wszystkich odbiorców na poziomie z 2018 r., za co sprzedawcy prądu mają otrzymać od państwa zwrot utraconych przychodów. Na wypłatę samych rekompensat ma popłynąć 4 mld zł. W sumie cały system wsparcia ma kosztować budżet państwa około 9 mld zł. Minister energii zapewniał, że zamrożenie cen prądu będzie miało neutralny wpływ na wyniki sprzedawców. W praktyce rezerwy na potencjalne straty wynikające z ustawy zawiązały nawet kontrolowane przez państwo koncerny energetyczne.