Decyzja mogła zagrozić bezpieczeństwu powodziowemu Wrocławia. Tauron jednak tłumaczy, że to nie był zrzut wody, ale woda samoczynnie zaczęła przelewać się przez krawędź zbiornika. Prezes Grupy Tauron, Grzegorz Lot, w komentarzu dla „Rzeczpospolitej” wyraża oburzenie. – Jestem zbulwersowany stanowiskiem Wód Polskich. Zarzuca się nam zrobienie po cichu zrzutu wody w Lubachowie. Do niczego takiego nie doszło. Wody w zbiorniku było tak dużo, że przelała się ponad tamą. To żywioł, którego nie sposób opanować. Tylko w ciągu godziny, pomiędzy 12 a 13 (w dniu 15 września) poziom wody w zbiorniku Lubachów podniósł się o ponad pół metra – wyjaśnia prezes Lot.
Czytaj więcej
We Wrocławiu zebrał się sztab kryzysowy z udziałem premiera Donalda Tuska, ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza. Jak powiedział premier, są "sprzeczne komunikaty ws. bezpośredniego zagrożenia powodziowego dla Wrocławia".
„Szokująca informacja”
Zaraz po wypowiedzi prezes Kopczyńskiej głos zabrał premier Tusk. – Ta informacja, którą od pani otrzymaliśmy, o tym zrzucie wody, braku informacji i braku kooperacji, jest szokująca – stwierdził premier podczas posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu, zwracając się do przedstawicielki Wód Polskich.
– Nie zostaliśmy jako Wody Polskie poinformowani o tym zrzucie. I ta woda idzie na Marszowice (osiedle Wrocławia – red.). Zadziałaliśmy wczoraj wieczorem. Ponad 100 żołnierzy pojechało układać worki na wałach. (...) Układanie worków jest utrudnione. Nie wiadomo, czy nie będzie potrzebna ewakuacja – powiedziała rano Kopczyńska. Po kilku godzinach jednak sprawa zaczęła się wyjaśniać.
Prezes Taurona zarzuca Wodom Polskim dezinformację
Tauron tłumaczy, że do sytuacji doszło samoczynnie i nie było to spowodowane działaniami firmy. – W niedzielę doszło do niekontrolowanego przelania się wody przez koronę tamy przy elektrowni wodnej Lubachów. Stało się to po jednym z największych w historii dopływów wody do zbiornika, niemożliwym do kontroli. Ze względu na odległość od zapory efekty przelania były odczuwalne na zbiorniku Mietków po kilkunastu godzinach, w poniedziałek 16 września – wyjaśnia spółka.