Dynamiczne taryfy na prąd nie rozruszają rynku

Niespójność i nieczytelność ofert, brak narzędzi ułatwiających sprawdzanie bieżących cen i zużycia energii, a zwłaszcza zaporowe opłaty dodatkowe – to tylko część zarzutów wobec nowych taryf.

Aktualizacja: 27.08.2024 08:20 Publikacja: 27.08.2024 04:30

Dynamiczne taryfy na prąd nie rozruszają rynku

Foto: Adobe Stock

Od soboty sprzedawcy energii elektrycznej mają obowiązek oferować tak zwane taryfy dynamiczne. Polegają one na tym, że cena energii ma się zmieniać wraz z wahaniami cen na Towarowej Giełdzie Energii. Oferty, które zaprezentowali najwięksi sprzedawcy energii, różnią się jednak wysokością opłaty handlowej, czyli składnika finalnego rachunku. Wysokość tej opłaty może odstraszyć.

PGE, Tauron, Energa, Enea i E.ON wprowadzają taryfy dynamiczne

Do tej pory ta forma rozliczania energii elektrycznej była dostępna tylko dla przedsiębiorców. Teraz mogą korzystać z niej już także gospodarstwa domowe. Umowa z ceną dynamiczną powinna być dostępna w ofercie każdego sprzedawcy energii elektrycznej obsługującego co najmniej 200 tysięcy odbiorców końcowych. Ten obowiązek dotyczy zatem pięciu największych sprzedawców energii: PGE, Tauronu, Energi, Enei i E.ON.

Czytaj więcej

Ujemne ceny energii nie oznaczają niższych rachunków za prąd, tylko nowe problemy

Obowiązek oferowania taryf dynamicznych na większych sprzedawców energii elektrycznej nałożyła nowelizacja prawa energetycznego. Klienci mają więc dodatkową opcję do wyboru. Mogą pozostać przy obecnej taryfie ze stałą ceną, która w przypadku niewielkiego zużycia jest niebezpiecznym rozwiązaniem, lub przejść na tzw. taryfę dynamiczną, która w przypadku dużego zużycia energii może pozwolić na oszczędności. Aby skorzystać z tych taryf, trzeba jednak posiadać nowy licznik zdalnego odczytu. Warto także pamiętać, że korzystając z taryfy dynamicznej, tracimy możliwość korzystania z ustawowej ceny mrożonej za prąd do końca tego roku (na poziomie 500 zł za MWh).

Ceny w tych taryfach bazują na tzw. rynku dnia następnego na Towarowej Giełdzie Energii – jest to część rynku energii, na którym członkowie TGE zawierają kontrakty zakupu energii na następną dobę, kiedy następuje fizyczna dostawa energii. Ceny na rynku dnia następnego publikowane są przez TGE. Wprowadzenie takich taryf miało pozwolić konsumentom na planowanie dużego zużycia energii na godziny, kiedy jest ona tania. Systemowi energetycznemu miało zaś pomóc zmagać się z występującymi coraz częściej nadwyżkami energii z OZE.

Zaprezentowane w sobotę oferty sprzedawców jednak nie pozwolą na rozruszanie tej rewolucji.

Taryfy dynamiczne. „Antyoferta” sprzedawców energii

Zaporą dla rozwoju taryf dynamicznych jest wysokość dodatkowej opłaty handlowej do naszego rachunku. Enea zażyczyła sobie co miesiąc ponad 209 zł (papierowe rozliczenie, 183 zł przy e-fakturze), PGE – 50 zł, E.ON – 34 zł. Tylko Energa i Tauron nie naliczają tej opłaty (w przypadku e-faktur). Opłaty handlowe czynią taryfy dynamiczne kompletnie nieopłacalnymi. Jedynie Tauron i Energa wyszły naprzeciw swoim klientom i postanowiły skonstruować ofertę, którą można uznać za opłacalną. Z kolei wybór oferty Enei oznacza zaplanowanie na starcie wydatku rzędu ok. 2400 zł. Razem z rachunkiem za faktycznie zużytą energię, koszty energii dla przeciętnego gospodarstwa domowego przekroczą 5000 zł. To kwota znacznie wyższa niż standardowa taryfa G11 dla klienta indywidualnego. Podobne podejście zaprezentowało PGE, gdzie opłata handlowa wynosi około 50 zł miesięcznie.

Tak wysokie opłaty handlowe mogą oznaczać, że w gruncie rzeczy spółki nie są gotowe i nie chcą wprowadzać taryf dynamicznych, co jest dziwne choćby ze względu na długi okres, który miały na przygotowanie się do tej rewolucji. – Dodatkowo spółkom może zależeć na utrzymaniu dotychczasowego stanu rzeczy, gdzie klient ma jedną stałą taryfę ze stałą ceną ze względu na sposób kontraktacji oraz znajomość profili zużycia swoich klientów – mówi mówi Piotr Czak z firmy świadczącej usługi doradztwa energetycznego PySENSE.

Czytaj więcej

Rośnie zużycie energii. Do łask wraca niechciany surowiec

Co ważne, sprzedawcy nie oferują także cen ujemnych (jakie zdarzają się na TGE) w rozliczeniu taryf dynamicznych. Przynajmniej na pierwszy rzut oka jedynie Energa jest gotowa rozliczać ceny ujemne u danego klienta. Pozostali sprzedawcy rozliczają po cenie 0 zł. – To paradoks, bo z jednej strony wprowadzamy ograniczenia na produkcję energii z OZE, kiedy w ciągu dnia jest jej za dużo, ale z drugiej klientów końcowych nie zachęcamy do tego, aby wówczas, kiedy jest jej nadmiar, zużywać jej więcej. W innych krajach UE konsumenci rozliczani są wedle cen ujemnych – mówi Czak. Wskazuje, że taryfy są także ważne dla bezpieczeństwa energetycznego, bo pozwalają odciążyć system energii od nadmiaru energii np. w godzinach okołopołudniowych. 

Taryfy dynamiczne. Brakuje porównywarki cen dla największych sprzedawców energii

Panuje także chaos w ujednoliceniu ofert. Sprzedawcy przedstawiają różne informacje, inni nie przedstawiają porównywalnych lub te informacje są tak ukryte, że nawet sami sprzedawcy mają problem ze znalezieniem ich. – Informacje o taryfach są dziurawe, nie wszyscy pokazują np. wykresy z cenami. Nie wszyscy tłumaczą, z czego wynika dany składnik ceny. Tu powinien zadziałać Urząd Regulacji Energetyki, dyscyplinując spółki. Brakuje jednej spójnej, przejrzystej porównywarki cen dla największych sprzedawców. To, co udostępniło URE pod nazwą „porównywarka cen”, w istocie nią nie jest. To zwykły plik Excel bez żadnych funkcjonalności, który – o ile agreguje informacje – to w żadnym wypadku nie upraszcza ich dla klienta końcowego. Nie spełnia to też w żadnym wypadku roli edukacyjnej – mówi nasz rozmówca.

Z większym zrozumieniem do sprzedawców pochodzi Łukasz Batory z kancelarii Modrzejewski i Wspólnicy. Z rozmów ze sprzedawcami wnioskuje, że podchodzą oni do nowych taryf z dużą nieufnością, bo boją się ewentualnych strat przy dużej zmienności cen, co jest pewnego rodzaju paradoksem, gdyż jest to podstawowa cecha taryf dynamicznych. – Wysokie opłaty handlowe to nic innego jak forma zabezpieczenia się na wypadek strat. Opłata handlowa ma służyć co do zasady tylko pokryciu kosztów administracyjnych, ale jak widać, spółki wliczają w nią inne elementy, być może nawet marże – mówi mec. Łukasz Batory.

Jak zauważa Batory, oferty sprzedawców są dla przeciętnego Kowalskiego niewystarczająco jasne i czytelne, co może zniechęcić do skorzystania z nich. – Warto, aby UOKiK czy URE po upływie kilku miesięcy obowiązywania ofert przyjrzało się ich składnikom, formie prezentacji produktu oraz temu, co stoi za tak wysokimi opłatami handlowymi. Na razie na takie działania jest zdecydowanie zbyt wcześnie – mówi mecenas. Jego zdaniem Ministerstwo Klimatu i Środowiska powinno pomyśleć o przygotowaniu kolejnej noweli prawa energetycznego, aby usystematyzować prezentacje ofert i ich formę. – Punktem wyjścia może być porównywarka cen URE, która swoją drogą dopiero raczkuje i na tym etapie pozostawia jeszcze sporo do życzenia – kwituje.

Energetyka Zawodowa
Akcjonariusze Rafako liczą na rządowy plan wyjścia z dołka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Energetyka Zawodowa
Rafako jednak przeżyje. Znamy plan ratunkowy rządu
Energetyka Zawodowa
Przedsiębiorcy bez ochrony, ale nie muszą się bać wzrostu cen energii? Stawki poniżej ustawowego limitu
Energetyka Zawodowa
Przyłączenia OZE poza kolejką? UOKiK przeszukał biura Enei
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Energetyka Zawodowa
Wydzielenia elektrowni węglowych nie będzie? Minister nie pozostawia wątpliwości