O kosztach planowanych rekompensat powiedział we wtorek minister energii Krzysztof Tchórzewski w kuluarach szczytu klimatycznego (COP24) w Katowicach. Resort pracuje właśnie nad przepisami, które mają wesprzeć zarówno gospodarstwa domowe, jak i małe i średnie firmy. – Rząd wielkości kosztów, jeśli chodzi o gospodarstwa domowe, jest w granicach 1,8–2,1 mld zł. Podobne koszty dotyczą małych i średnich przedsiębiorstw – powiedział Tchórzewski cytowany przez PAP.
Wysokie ceny węgla, ale też drożejące w szybkim tempie uprawnienia do emisji CO2 pchają w górę ceny prądu. Spółki energetyczne złożyły już w Urzędzie Regulacji Energetyki wnioski o taryfy dla energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na 2019 r. Wnioskują średnio o 30-proc. podwyżki. Jednocześnie propozycje nowych cen prądu na przyszły rok dostają od sprzedawców energii przedsiębiorstwa. Z wypowiedzi szefów firm wynika, że oferowane podwyżki sięgają od 40 proc. do nawet 70 proc. w porównaniu z rokiem 2018.
W Polsce obecnie ok. 80 proc. prądu produkuje się z węgla – kamiennego i brunatnego. Polskie władze w ostatnich dniach w Katowicach kilkakrotnie podkreślały, że nasz kraj nie zrezygnuje całkowicie ze spalania tego surowca w elektrowniach, ale jedynie ograniczy udział czarnego paliwa w miksie energetycznym. Jednocześnie premier Mateusz Morawiecki przekonywał, że Polska popiera zieloną transformację oraz chce przekształcać poszczególne sektory przemysłowe. – Podchodzimy jednak do transformacji w sposób odpowiedzialny społecznie, patrząc na losy poszczególnych grup społecznych – dodał Morawiecki. To mógł być ukłon w stronę górników, którzy we wtorek obchodzili swoje święto – Barbórkę.
Deklaracje polskich władz o utrzymaniu istotnej roli węgla w krajowej energetyce nie powinny jednak przysłonić zagrożeń, jakie stoją przed branżą górniczą. Jak podkreślają eksperci, spółki węglowe już teraz mierzą się z szeregiem czynników, które pchają w górę koszty produkcji węgla.
– Koszty w spółkach węglowych rosną w tym roku bardzo dynamicznie. To skutek m.in. rosnących nakładów na inwestycje, takie jak prace chodnikowe, ale też drożejących materiałów, usług obcych i wynagrodzeń górników – wyjaśnia Michał Sztabler, analityk Noble Securities. W jego ocenie koszty te mogą dalej rosnąć, jeśli spółki zdecydują się na dalszy rozwój inwestycji w nowe fronty wydobywcze. – Z pewnością też swoje zrobi presja na wynagrodzenia, co widać zwłaszcza w śląskich spółkach, gdzie udział kosztów pracowniczych w wydatkach zawsze był wysoki. To będzie stanowić problem w czasie, gdy ceny węgla znów będą niskie, bo firmy pozostaną wówczas z wysokimi kosztami – alarmuje Sztabler.
Podczas szczytu klimatycznego premier zaproponował partnerstwo na rzecz rozwoju elektromobilności. Deklarację Polska przygotowała we współpracy z Wielką Brytanią, z nadzieją, że przyłączą się do niej kolejne państwa, regiony i miasta, a także firmy i organizacje pozarządowe. – W najbliższych dziesięciu latach zobowiązujemy się zaangażować środki – 3–4 mld euro na transformację w kierunku transportu niskoemisyjnego – zapowiedział Morawiecki.
Wcześniej Polska zaproponowała też uczestnikom COP24 deklarację o solidarnej i sprawiedliwej transformacji. Zakłada ona realizowanie celów związanych z ochroną klimatu przy jednoczesnym utrzymaniu rozwoju gospodarczego i miejsc pracy. Deklarację przyjęło 45 państw. Światowy szczyt klimatyczny w Katowicach potrwa do 14 grudnia. W tym czasie przedstawiciele 196 państw i Unii Europejskiej decydować będą o tym, jak w praktyce ograniczyć globalne ocieplenie. ©℗