◊: Zdaniem naukowców musimy zmniejszać emisję CO2. Już mówi się nie o redukcji, ale wręcz o konieczności dojścia w skali globalnej do gospodarki zeroemisyjnej do 2050 r. Wbrew pozorom to nie jest dużo czasu dla takich sektorów jak energetyka. Jak osiągnąć taki cel?
Marcin Lewenstein: Z polskiej perspektywy może być trudno w to uwierzyć, ale akurat trudniejsze niż przed energetyką wyzwanie stoi przed takimi sektorami, jak przemysł cementowy, stalowy, chemiczny czy transport – w szczególności lotniczy czy morski. Tam mowa o dużych wyzwaniach, związanych ze zmianami procesów technologicznych, wykorzystaniem wodoru, paliw syntetycznych czy biopaliw. W energetyce dojrzałych rozwiązań jest więcej, są na dalszym etapie rozwoju i dysponują już skalą pozwalającą na znaczącą obniżkę kosztów. Stawiając na wiatr, fotowoltaikę, magazyny energii, biogaz i biometan, zielone ciepło z lokalnej biomasy czy odpadów oraz mniej popularne źródła, tam gdzie ich zastosowanie znajduje środowiskowe i ekonomiczne uzasadnienie (geotermia, hydroenergetyka), możemy już planować głęboką dekarbonizację energetyki. Jedyne, czego brakuje, to czas. Jednak w Polsce o konieczności zmian wiedzieliśmy już w połowie poprzedniej dekady.
Mamy też problem smogu. Według Komisji Europejskiej jego całkowite koszty zdrowotne sięgają rocznie 2,9 proc. europejskiego PKB. Najgroźniejsza jest niska emisja i spaliny. Jest więc diagnoza. A gdzie lekarstwo?
Mówiąc najprościej – lekarstwem są dobre regulacje, wzrost świadomości społecznej, tworzący akceptację dla zmian, i wdrożenie na dużą skalę nowoczesnych technologii, przede wszystkim w transporcie i ogrzewnictwie. To właśnie ich transformacja zapewni najlepsze rezultaty. Co ciekawe, część rozwiązań, które mogą nam pomóc w walce ze smogiem, może jednocześnie być rentowna i przynosić korzyści ekonomiczne. W opublikowanym niedawno raporcie Clean Air Challenge, InnoEnergy wskazał na elektromobilność, zaawansowane systemy transportu publicznego, technologie „inteligentnych budynków” oraz rozproszone wytwarzanie energii i jej magazynowanie, jako najciekawsze opcje tu i teraz.
To pięknie brzmi w teorii, ale droga do praktyki jest jednak długa i kosztowna.
Niekoniecznie. Proszę zwrócić uwagę choćby na rozwój zastosowania paliw alternatywnych w transporcie miejskim. I mówię nie tylko o elektromobilności, ale i o gazie ziemnym, wodorze czy napędach hybrydowych. Elektryczne auta, skutery czy hulajnogi w miastach także szybko stają się powszechne. Coraz większą popularnością cieszą się inteligentne systemy wspierające zarządzanie energią w budynkach, pompy ciepła czy układy umożliwiające jego akumulację i wykorzystanie w okresach zwiększonego popytu. W samym portfelu InnoEnergy już mamy ok. 40 rozwiązań, których wdrożenie sprzyja znaczącemu ograniczeniu emisji – od cyfrowych rozwiązań wspierających efektywność energetyczną po duże wielopaliwowe źródła kogeneracyjne.
Rząd zdecydował się na program termomodernizacji budynków. Jego koszt to przeszło 100 mld zł w dziesięć lat. To dobry kierunek?
Co do zasady – tak, bo pozwoli na znaczne ograniczenie zapotrzebowania na energię, co w przypadku naszych starych budynków jest warunkiem powodzenia wszelkich dalszych działań – przede wszystkim wyposażenia ich w niskoemisyjne, nowoczesne źródła ciepła oraz stworzenia ich użytkownikom warunków do udźwignięcia kosztów ich eksploatacji. Termomodernizacja ograniczy koszty związane z utrzymaniem nowych, niskoemisyjnych źródeł zapewnienia ciepła – przyczyniając się do ograniczenia ubóstwa energetycznego. Ważne jest natomiast, by na termomodernizacji się nie skończyło…
No właśnie. Czy skupiając się na walce z niską emisją, nie zapominamy przypadkiem o transporcie?
Scenariusz, w którym smog wynikający z konieczności ogrzania domów w perspektywie kilku lat zastępujemy smogiem z dużej ilości tanich, starych diesli, sprowadzonych z Zachodu po wypchnięciu ich stamtąd przez auta elektryczne i śmiałe regulacje ws. ograniczenia ruchu diesli, to niestety dla Polski dość prawdopodobna perspektywa. Tu jednak największe znaczenie będzie miała determinacja decydentów – zarówno na poziomie krajowym, jak i w miastach. Świadomość problemu jednak szybko rośnie, można więc mieć nadzieję, że tym razem czarny scenariusz się nie sprawdzi.