W ubiegłym tygodniu Urząd Regulacji Energetyki opublikował wyniki ankiety, w której udział wzięli uczestnicy rynku energii elektrycznej. W opinii zdecydowanej większości ankietowanych funkcjonowanie rynku mocy powinno zostać przedłużone co najmniej do 2040 r., a 95 proc. badanych wskazało, że mechanizm mocowy (forma pomocy publicznej m.in. dla elektrowni, źródeł wytwórczych) powinien pozostać na stałe. Jesteśmy więc skazani na dalsze subsydiowanie rynku?
Ankieta dotyczyła systemu wsparcia po 2030 r., kiedy rynek mocy w dotychczasowym kształcie wygasa. Już teraz musimy myśleć, co dalej, bo nowy system wsparcia energetyki po 2030 r. bezwzględnie będzie wymagał notyfikacji Komisji Europejskiej, a to zapewne potrwa. Wyniki ankiety o rynku mocy to nie opinia URE, lecz prognozy i oczekiwania uczestników rynku. Ankietowani reprezentowali różne podmioty działające w sektorze: producentów energii, dystrybutorów, ale też organizacje pozarządowe. To, co przedstawiliśmy w wynikach badania, to właśnie opinie uczestników rynku, bardzo dla nas cenne. Co ważne, wnioski z badania są tym bardziej miarodajne, że uczestnicy rynku nie odpowiadali na nasze pytania tylko „tak” lub „nie”, ale musieli uzasadnić swoją odpowiedź.
A co wynika z tych uzasadnień?
Ankietowani wskazują na konieczność opracowania warunków funkcjonowania producentów energii w okresie przejściowym, transformacji energetyki. Mamy 2024 r., a jednocześnie nasze krajowe plany energetyczne wskazują, że w 2040 r. miks energetyczny ma się opierać na OZE i atomie. Jeśli tak, to ewidentnie musimy wypracować model dojścia. Potrzebujemy rozwiązania, które da pewność stabilnych i przewidywalnych dostaw energii w latach 30. Widzimy, że eliminacja paliw kopalnych bardzo przyspiesza, ale jeszcze przez jakiś czas energetyka oparta na paliwach kopalnych będzie nam towarzyszyć. Będzie ona jednak coraz mniej opłacalna. Poruszamy się więc w dwóch równoległych rzeczywistościach: rynkowych/cenowych oraz bezpieczeństwa/bilansowania systemu energetycznego. Nie możemy sprowadzać energetyki tylko do opłacalności tej czy innej technologii. Energetyka ma funkcję służebną względem całej gospodarki i społeczeństwa. Potrzeba zatem pewności, przewidywalności, czyli – mówiąc wprost – bezpieczeństwa dostaw. Uczestnicy rynku wskazują także na potrzeby zmian w rynku mocy. Tylko 16 proc. ankietowych wskazało, że mechanizm rynku mocy stwarza jednakowe warunki dla wszystkich technologii. Uczestnicy ankiety zaproponowali m.in. wprowadzenie mechanizmów promujących projekty zapewniające elastyczność systemu, a więc budowę źródeł szczytowych i magazynów energii.
Komisja Europejska jednak musi się zgodzić na taki nowy system.
To prawda, ale wyniki naszej ankiety to tylko rekomendacja uczestników rynku. Sam rynek energii może nie zapewnić nam bezpieczeństwa i ciągłości dostaw. Musimy pamiętać, że nawet przy założeniu wygaszenia rynku mocy nie zwolni to operatora systemu przesyłowego z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonowania systemu elektroenergetycznego. To początek dyskusji dotyczącej bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju po 2030 r.
Nim dojdziemy do 2030 r., rząd musi znowelizować ustawę o rynku mocy, aby starsze bloki węglowe po 2025 r. nadal mogły działać – do 2028 r.
To odrębna kwestia od tej, której dotyczyła nasza ankieta. Ankieta daje odpowiedź na pytanie, co myśli rynek w perspektywie po 2030 r. W krótszej perspektywie potrzebujemy implementacji do polskiego prawa derogacji do 2028 r. dla jednostek wytwórczych niespełniających limitów emisji CO2. Dzięki zmianom w unijnym prawie możemy dłużej korzystać z takich jednostek wytwórczych w rynku mocy, ale pod pewnymi warunkami. Z tego, co słyszmy, rząd rozmawia z Komisją Europejską o tym, jak tę pierwszą, pilną zmianę w rynku mocy wprowadzić i uzyskać szybkie uzgodnienie z KE.
Czyli nie uda się jednak pana zdaniem nowelizować ustawy o rynku mocy bez konieczności notyfikacji tej zmiany w prawie w Komisji Europejskiej?
Jeżeli ustawodawca ograniczy zmiany wyłącznie do zapisów wynikających z prawa unijnego, taka notyfikacja nie będzie potrzebna. Jest to istotne chociażby dlatego, że rynek mocy dla starszych elektrowni węglowych, niespełniających limitów emisji CO2, kończy się w lipcu 2025 r. Jak rozumiem, polski rząd ustala możliwe scenariusze z Brukselą.