Resort energii pracuje nad zmianami w prawie, które spowodują zamrożenie cen energii elektrycznej na poziomie z 2018 r. i zmuszą firmy energetyczne do renegocjacji części kontraktów – ustaliła „Polityka Insight”.
– To tylko jedna z wielu opcji, nad którymi pracują obecnie ministrowie różnych resortów – słyszymy ze źródła zbliżonego do resortu energii.
Szczegóły projektu są rewolucyjne. Zakładają, że w 2019 r. opłaty za przesył i dystrybucję, a także za sprzedaż energii elektrycznej dla gospodarstw domowych nie będą mogły być wyższe niż w 2018 r. Jeśli chodzi o pozostałe grupy odbiorców – jeśli sprzedawca energii podpisał umowę z ceną przekraczającą 270 zł/MWh, zostanie zobowiązany do renegocjowania tej umowy z samorządami czy firmami.

Co więcej, firmy energetyczne, które na 2019 r. za dystrybucję i sprzedaż energii elektrycznej zaproponowały podwyżki wyższe niż o 5 proc., zostaną wezwane do „nadzwyczajnego obniżenia taryfy”. Jednak zysk spółek w tych segmentach nie będzie mógł spaść poniżej 2 proc. Tymczasem na biurku prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) leżą wnioski sprzedawców o podniesienie cen prądu dla gospodarstw domowych o 20–25 proc. Analitycy zaś szacują wzrost kosztów produkcji energii na ponad 30 proc.
Według projektu firmy energetyczne dostaną wsparcie od państwa, finansowane ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Już wcześniej minister energii zapowiedział, że ma zgodę Komisji Europejskiej na sprzedaż uprawnień wartych około 4 mld zł.

– Gdyby ten wariant miał się urzeczywistnić, byłoby to wyrazem skrajnie nieodpowiedzialnego przejścia na ręczne sterowanie cenami przez rząd. Demoluje to rynek. Świadczy o kompletnym lekceważeniu inwestorów giełdowych w spółkach energetycznych – komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. W jego ocenie stawia to także pod dużym znakiem zapytania powodzenie projektu o pracowniczych planach kapitałowych, gdzie duża część portfela akcyjnego funduszy biorących udział w programie musi być inwestowana w spółki z indeksu WIG20. – Pomysł rządowy wywraca do góry nogami zasady wykorzystania funduszy uzyskiwanych z opłat za emisję. Zmienia też usytuowanie regulatora rynku. Naraża Polskę na kolejny konflikt z Komisją Europejską. I – co najważniejsze – nawet taki powrót do ręcznego sterowania cenami energii przez rząd nie będzie w stanie zapobiec wzrostowi ogólnego poziomu cen – przekonuje Jankowiak.

Tymczasem URE zapowiada wszczęcie kolejnego postępowania wyjaśniającego. W jego ocenie obserwowany od września wzrost cen energii z dostawą na przyszły rok na Towarowej Giełdzie Energii może nie być wyłącznie wynikiem wzrostu kosztów wytworzenia. Sprawdzi więc, czy nie doszło do manipulacji cenami energii.