Komisja Europejska chciałaby, aby europejski sektor jądrowy był wolny od rosyjskiego importu do lat 30. XXI wieku, powiedzieli gazecie „Financial Times” (FT) urzędnicy w Brukseli. „Potrzeba na to 241 mld euro inwestycji, aby stworzyć krajowy łańcuch dostaw jądrowych” – pisze gazeta.
Pięć krajów – Węgry, Słowacja, Bułgaria, Finlandia i Czechy – będzie musiało poszukać innego niż rosyjskie paliwa do swoich siłowni jądrowych. I taka wizja nie wzbudza oporu w Bułgarii, Finlandii i Czechach. Własne inwestycje, z unijnym wsparciem, na tym polu od dawna postuluje też kraj, który w Unii produkuje najwięcej prądu z atomu i ma najlepszą infrastukturę do wzbogacania i przerabiania – Francja.
Czytaj więcej
Niedawna awaria iberyjskiego systemu energetycznego dała do ręki silne argumenty tym, którzy scep...
Ukraina pozbyła się paliwa jądrowego z Rosji
Od czasu napaści Putina na Ukrainę kraje Wspólnoty zapłaciły Rosji ponad 200 mld euro za surowce energetyczne. Import węgla i ropy naftowej został jednak objęty sankcjami, a gaz powinien zostać wycofany do 2027 r. W minionym roku paliwo jądrowe stanowiło około 700 mln euro z 22 mld euro zapłaconych Rosji, wyliczył think tank Bruegel. KE ostrzega, że ryzyko dla bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej jest ogromne, jeśli Moskwa nagle wstrzyma dostawy.
Dlatego sprawa wymaga szybkich prac legislacyjnych i eksperckich. Z zakupów paliwa jądrowego wycofać się trudniej niż z gazu czy węgla, ale jak pokazała Ukraina, jest to możliwe i wykonalne. Kijów przeszedł na paliwo japońsko-amerykańskiego koncernu Westinghouse, który ma zakłady produkcyjne w Szwecji. Zyskał nie tylko na bezpieczeństwie, ale też zbudował infrastrukturę do przechowywania zużytego paliwa oraz jego przerabiania, na czym wcześniej zarabiał Rosatom (i zarabia do dziś, odbierając zużyte paliwo od Węgrów, Słowaków, Bułgarów, Finów czy Czechów).