Pod koniec ubiegłego tygodnia opublikowano projekt rozporządzenia Rady Ministrów likwidującego stanowisko pełnomocnika ds. energetyki jądrowej. – Nie ma już uzasadnienia dla utrzymywania takiego stanowiska – czytamy w wyjaśnieniu do projektu.
Rozporządzenie ma dostosować stan prawny do faktycznego. Fotel atomowego pełnomocnika stoi pusty od niemal dwóch lat po rezygnacji pełnomocnik Hanny Trojanowskiej. Już wtedy rynek spekulował, że to sygnał początku końca snu o polskim atomie.
Kontynuacja dryfu
Pod koniec kadencji koalicji PO–PS zauważalny był spadek entuzjazmu rządzących do budowy elektrowni jądrowej. Opozycyjne wówczas Prawo i Sprawiedliwość krytykowało opieszałość rządu i „trwonienie pieniędzy” na kontynuację programu atomowego, który przez poprzednie lata nie przyniósł namacalnych rezultatów.
Dziś jako partia rządząca też jednak nie podejmuje radykalnych kroków w tej sprawie, mimo że jej politycy jak mantrę powtarzają, że atom nie jest dla Polski priorytetem, bo nie rozwiąże naszych problemów energetycznych.
W styczniowej rozmowie z „Rzeczpospolitą” minister energii Krzysztof Tchórzewski sugerował, że pieniądze na wybudowanie 5 tys. MW mocy atomowej mogłyby zostać spożytkowane na blisko 20 tys. MW w nowych elektrowniach konwencjonalnych. Mimo to nie zamierza na razie zamykać projektu atomowego.