Wiosną 2022 r., tuż po zakazie importu węgla z Rosji, Polska stanęła w obliczu braku węgla dla gospodarstw domowych. Przed składami węgla i kopalniami – jak się okazało, na wyrost – ustawiały się kolejki w obawie przed brakiem węgla i rosnącymi cenami. W lipcu 2022 r. premier Mateusz Morawiecki nakazał spółkom Skarbu Państwa pilny zakup łącznie 4,5 mln t węgla, który miał być wykorzystywany przez gospodarstwa domowe.
Decyzja szefa rządu dotyczyła spółek PGE Paliwa oraz Węglokoks. Ostatecznie, na przełomie 2022 i 2023 r. tylko PGE Paliwa zaimportowało ponad 10 mln ton węgla, a Węglokoks ok. 3 mln ton. Jak informuje nas Ministerstwo Klimatu i Środowiska, w 2023 r. zaimportowano do Polski łącznie ok. 16,95 mln ton węgla kamiennego, natomiast w styczniu i w lutym 2024 r. – łącznie ok. 1,1 mln ton.
Panika, jak się okazuje, była zgubna dla polskiego rynku węgla. Jak wylicza były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo Jerzy Markowski, mamy rekordowe zapasy węgla wynoszące ogólnie niecałe 17 mln ton. Wedle eksperta tylko w portach leży ok. 4 mln ton niesprzedanego, zaimportowanego węgla, a kolejne 8 mln ton leży przy elektrowniach i ciepłowniach, a przy kopalniach – 4,9 mln. Nadwyżki w portach mogą zniknąć nie wcześniej niż po najbliższym okresie grzewczym. Pojawiły się też sugestie, że w związku z koniecznością dużego importu do Polski mogły pojawiać się zakupy nietrafione, gdzie surowiec nie dopłynął lub jego jakość odbiegała od zamówienia.
Czytaj więcej
Ministerstwo Przemysłu poinformowało o zablokowaniu importu węgla z zagranicy. Jak wynika z danych, do których dotarła „Rzeczpospolita", w 2023 r. do Polski zaimportowano blisko 17 mln ton węgla, a normy zapasów węgla sięgają ponad 200 proc.