Tylko byłby to zapewne niewielki promil takich wniosków. Większość uczciwych firm pośredniczących oraz sami beneficjenci zostali zaskoczeni. Myśleli, że mają czas na złożenie wniosku na starych zasadach do końca roku. Przykładem są piece gazowe. Dofinansowanie takich urządzeń było w tym roku jeszcze możliwe. W przyszłym roku już nie…
W przypadku dofinansowania do pieców gazowych unijna dyrektywa o efektywności budynków pozwala na dofinasowanie pieców gazowych ze środków unijnych tylko jeszcze w tym roku. Od przyszłego roku będzie to niemożliwe. Szukamy rozwiązania, tak, aby wprowadzić okres przejściowy i sfinansować te inwestycje chociażby ze środków krajowych. To nie powinna być duża kwota. Podobnie będzie z innymi poniesionymi wydatkami. Apelujemy do wszystkich, którzy nie zdążyli ze złożeniem wniosków na starych zasadach, o trzymanie rachunków, faktur. Będzie okres przejściowy i te dokumenty będą mogły być składane w ramach tego okresu przejściowego. W ten sposób chcemy unikać sytuacji lawinowego wzrostu liczby nowych wniosków, także tych nieuczciwych naciągaczy, a z drugiej strony wszyscy, którzy nie zdążyli, a solidnie przygotowali wnioski, będą mogli skorzystać z dotacji. Podkreślam jednak, że będzie to dotyczyło tylko tych, którzy nie zdążyli. Od wiosny przyszłego roku będą już obowiązywać nowe zasady.
Samorządowcy, także ci z tego samego obozu rządzącego, bardzo krytycznie wypowiedzieli się na temat decyzji i o formie wstrzymania. Tylko na Śląsku przeciwko tej decyzji wystąpiło 160 samorządów i apelują o cofnięcie tej decyzji.
Chciałbym podkreślić, że programu nie wygaszamy, a tylko chwilowo wstrzymujemy nabór nowych wniosków. Mówimy o zawieszeniu na okres czterech miesięcy. Mamy w tej chwili okres grzewczy. W okresie grzewczym nikt nie robi termomodernizacji, więc jest to okres martwy – najlepszy na takie zmiany.
A czy we wstrzymaniu programu nie chodzi w rzeczywistości o nadrobienie zaległości w wypłacie dotacji?
Od początku realizacji programu do WFOŚiGW wpłynęło już ponad 1 milion wniosków na kwotę 37,7 mld zł, w tym podpisanych umów jest ponad 825 tys. na ponad 27 mld zł. Dotychczas wypłacono ponad 13,5 mld zł dla niespełna 640 tys. beneficjentów. Zdajemy sobie sprawę, jakie mamy zaległości. Sięgają one od trzech do sześciu miesięcy, jeśli chodzi o wypłaty dotacji. Wynika to z faktu, że faktycznie w 2023 roku, poprzednia władza nie miała pieniędzy na finansowanie programu i wnioski zalegały. W efekcie pod koniec 2023 roku uzbierało się prawie 200 tysięcy nierozpatrzonych wniosków na kwotę ponad 2,6 mld zł. Są zaległości, których nie jesteśmy w stanie nadrobić, choćby z tego powodu, że mamy w tym roku zwiększoną liczbę nowych przyjmowanych wniosków – w 2024 roku to średnio 5,5 tys. wniosków tygodniowo (rekord to ponad 9 tys. wniosków), czyli zdecydowanie więcej w stosunku do średniej z 2023 r. – ok. 4,2 tys. Ten czteromiesięczny okres przejściowy pozwoli więc nam rozładować tę kolejkę i wejść w nową odsłonę programu już bez zaległości. Jedną z reform programu jest uproszczenie zasad dofinansowania i standaryzacja typów przedsięwzięć, co ułatwi szybszą weryfikację wniosków. Pojawią się lokalni operatorzy programu, i przez to mniej pracy będą mieli pracownicy WFOŚiGW. Cóż z tego, że ktoś złożyłby wniosek 28 listopada, jak musiałby czekać sześć miesięcy na jego rozpatrzenie, a podpisanie umowy przypadłoby na maj. My chcemy zapewnić, że po tej reformie, jeżeli wniosek zostanie złożony na początku kwietnia, będzie krótki okres jego rozpatrywania i od razu będziemy przystępować do realizacji zadania.
Od wiosny pojawi się system operatorów. Jak on będzie działać? Kto będzie ich wybierać?
Będą to gminy, ale jeśli gmina się nie zgłosi, operator zostanie wybrany w drodze konkurencyjnego naboru. Będzie nam jednak zależało, żeby to przede wszystkim gminy przyjmowały rolę operatora – będziemy płacić za każdą realizowaną umowę, dotychczas w pilotażowych programach w wybranych województwach było to do 1500 zł. Oczywiście bierzemy pod uwagę, że niektóre gminy nie będą chciały przystąpić do tego systemu, dlatego też mówiliśmy cały czas o operatorach w formie hybrydowej. Czyli w sytuacjach, kiedy widzimy, że gminy nie są zainteresowane, a nawet jeżeli są, to będziemy chcieli wybrać operatorów dla województw. Na pewno operatorem nie będzie mógł zostać wykonawca termomodernizacji. Nie dopuścimy do sytuacji, w której firma zajmująca się remontami, nagle tworzy fundację czy stowarzyszenie na dwa czy trzy miesiące przed ogłoszeniem tego przetargu i chce w nim wystartować.
Będą dodatkowe pieniądze na etaty, szkolenia dla pracowników takich operatorów?
Przede wszystkim chcemy, żeby operatorami były gminy. Wówczas mamy przewidziane dotacje od wniosku. Będziemy także szkolić wyznaczonych do tego pracowników gmin, bo będą oni mieli nowe zadania. Są na to konkretne pieniądze, przypominam w obecnych programach pilotażowych do 1500 zł za zrealizowaną umowę. Jeśli tych wniosków będzie 100, to już jest nawet kwota 150 tys. zł dla gminy. W sytuacji, kiedy będziemy dysponowali grupą takich operatorów, to w tym wypadku operatorzy przejmą rolę przyjmowania i weryfikacji wniosku. Będą oni zabezpieczać przed nadużyciami i od razu będą rozmawiali z danym beneficjentem.
Najubożsi – jak rozumiem często korzystali z pomocy firm pośredniczących, bo nie mieli wiedzy, jak się zabrać do takiej termomodernizacji. Firmy te jednak boją się, że wprowadzenie tzw. cen maksymalnych sprawi, że ich biznes będzie nieopłacalny…
Chcemy też zabezpieczyć takie firmy. Od wiosny to beneficjent będzie otrzymywał dotację na specjalne konto celowe i to z tego konta będzie przelewał środki na konto firmy. Co do cen maksymalnych, to będziemy opierać się na analizie cen na rynku.