Od dawna rosyjscy kierowcy sygnalizowali, że coś złego dzieje się na stacjach benzynowych. W końcu Federacja Właścicieli Aut Rosji (FAR) przeprowadziła  kontrolę stacji w całej Rosji. Okazało się, że 76 proc. z nich oszukuje kierowców, nie dolewając do baku opłaconego paliwa. Przy czym w wypadku małych, prywatnych stacji oszustwa są na każdej. W wypadku sieci federalnych i regionalnych oszukuje 81 proc. stacji. Najmniej jest oszustw w sieciach  dużych rosyjskich koncernów – 20 proc.

Średnio stacje nie dolewają 5 proc. opłaconej benzyny czy oleju. Największe ujawnione oszustwo to 19 proc. nie dolanego paliwa na stacji w Krasnodarskim Kraju. Takie oszustwo skutkuje dla kierowcy dużo wyższą ceną paliwa. Zamiast 44,7 rubla za litr (2,56 zł) zapłacił 55,21 r/l (3,28 zł).
W Moskwie i obwodzie moskiewskim nie dolewa się blisko 13 proc. zapłaconego paliwa. Do tego badania laboratoryjne wykazały, że paliwa są brudne – zawartość siarki, metanolu, benzolu przekraczała rosyjskie normy. A te są niższe aniżeli normy unijne.

Oszustwom sprzyja system opłat na rosyjskich stacjach. Tankowanie w Rosji wygląda inaczej aniżeli w Polsce i innych krajach Unii. Najpierw kierowca musi zapłacić za określoną liczbę litrów, by potem pracownik stacji nalał je do banku. Przy czym dystrybutor pokazuje opłaconą przez kierowcę liczbę litrów.

Stacje samoobsługowe także wymagają wcześniejszej opłaty. Tutaj okazało się, że dystrybutory były przerabiane tak, by do banku lało się mniej paliwa, aniżeli zostało opłacone.