– Na razie 13 proc. eksportu naszego oleju napędowego trafia do Polski. Ten rynek wraz z czeskim i słowackim uważam za najbardziej perspektywiczne. Tam jest duży udział importu w rynku paliw, stabilny popyt, stale rośnie PKB i wraz z tym konsumpcja. Dlatego modernizujemy nasze rafinerie, by skupić się na stabilnych, gwarantowanych dostawach na te rynki, tak by do 2020 r zwiększyć tam swój udział – zapowiedział Siergiej Grib dyrektor generalny Białoruskiej Kampanii Naftowej (BNK) podczas konferencji branżowej w Mińsku, relacjonował portal tut.by.
Białoruskie rafinerie (dwie – w Mozyrie i Nowopołocku) wyprodukują w tym roku ok. 11 mln ton paliw i produktów naftowych. Ich eksport to główne źródło wpływów budżetowych Mińska.
Dzięki temu że Białoruś kupuje rosyjską ropę poniżej ceny rynkowej, paliwa sprzedaje też taniej od konkurencji. Nic dziwnego, że popyt jest duży. W ciągu ośmiu miesięcy tego roku eksport paliw z Białorusi sięgnął 8 mln ton. Z tego 34 proc. stanowił olej napędowy. Jego głównymi odbiorcami jest Polska i Niemcy oraz Ukraina. Mazut (28 proc. eksportu paliw) trafił głównie do Singapuru, a benzyny (22 proc. eksportu) do Afryki, Ameryki Łacińskiej i USA.
Eksport odbywa się najczęściej drogą morską przez porty Łotwy (2,9 mln ton), Litwy (1 mln ton) i Estonii (448 tys. ton). Morzem olej napędowy dociera do Polski i Niemiec. Wcześniej Mińsk korzystał też z portów Ukrainy, ale w tym roku, pod naciskiem Moskwy, tego nie zrobił. za to 50 tys ton wysłał przez porty rosyjskie. Moskwa naciska na zwiększenie udziału rosyjskich szlaków w eksporcie białoruskich produktów naftowych (rosyjskie koleje kuszą 50 proc. zniżką w taryfach). Ale Białorusini się do tego nie kwapią, bowiem cały transport przez Rosję wypada im drożej aniżeli przez szlaki unijne.
Na dziś najwięcej białoruskich paliw kupuje Ukraina. Z Białorusi pochodzi 81 proc. importowanych przez Kijów benzyn i 40 proc. oleju napędowego.