Po czterech miesiącach tego roku zużycie paliwa lotniczego w Polsce zmniejszyło się o 72 proc. w stosunku do tego samego okresu 2019 r., czyli jeszcze sprzed pandami – wynika z najnowszych danych POPiHN. – Od marca widać stopniowy wzrost popytu. Biorąc pod uwagę stopniową odbudowę ruchu lotniczego (już tylko 30-proc. spadek w maju 2021 r. w stosunku do maja 2019 r. – wg PANSA) należy się spodziewać kolejnych zwyżek zużycia tego produktu – ocenia Maciej Kowalski, prezes Lotos-Air BP Polska, firmy, w której po połowie udziałów mają Lotos i BP.

Zauważa, że Polska jest krajem, gdzie dynamika wzrostu ruchu lotniczego była wyższa niż w państwach zachodniej Europy, stąd odbudowa rynku i osiągnięte poziomy sprzedaży mogą być wyższe. – Dodając portfel naszych klientów zawierający dużą część ruchu czarterowego, odbudowującego się najszybciej, i realizowany plan zwiększania portfela klientów, mamy bardziej optymistyczne plany na 2021 r. – twierdzi Kowalski.

W 2020 r. gdańska rafineria uzyskała ok. 418 mln zł przychodów ze sprzedaży paliwa lotniczego, co oznaczało spadek o 62 proc. Według najnowszych prognoz organizacji Eurocontrol, które są zbieżne z tym, czego spodziewa się Lotos, w tym roku globalny ruch lotniczy przekroczy nieznacznie 40 proc. poziomu z 2019 r. W 2024 r. ma to już być 97 proc., a powrót do poziomu sprzed pandemii oczekiwany jest w 2025 r.

Koronawirus spowodował, że obecnie w polskich portach paliwo lotnicze sprzedają jedynie dwie firmy. Do Lotos-Air BP Polska należy ok. 25 proc. rynku, a reszta do Orlenu. Gdańska firma prowadzi działalność handlową i operacyjną polegającą na dostarczaniu paliwa bezpośrednio do skrzydła samolotów na sześciu lotniskach: w Gdańsku, Warszawie, Katowicach, Lublinie, Olsztynie i Poznaniu. – Spółka planuje poszerzenie swojej działalności o obecność na kolejnych lotniskach, jednak ze względu na pandemię należało odłożyć te plany na później – mówi Kowalski.

W tym roku Lotos-Air BP Polska zakłada wypracowanie zysku netto, który jednak będzie o 20–40 proc. niższy niż w 2019 r. Wówczas sięgał 8,9 mln zł.