O przygotowaniach amerykańskich władz do zaostrzenia sankcji na rosyjską ropę poinformowały agencję Bloomberg źródła zorientowane w sytuacji. Według nich prezydent Joe Biden przez długi czas wstrzymywał się z wprowadzeniem rygorystycznych ograniczeń z obawy, że doprowadzą one do gwałtownego wzrostu cen energii, zwłaszcza w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie. Ale teraz Biały Dom jest gotowy na „bardziej agresywne działania” – gdy ceny ropy spadły w obliczu globalnego nadmiaru surowca na rynku. Administracja Bidena obawia się również, że prezydent-elekt Donald Trump może zmusić Ukrainę do „szybkiego zawarcia porozumienia z Rosją”.
Czytaj więcej
W Rosji drugi rok z rzędu nie udało się znaleźć ani jednego nowego dużego pola naftowego. Zasoby...
Chętni na rosyjską ropę kupią ją dużo taniej
Jeśli zostaną nałożone takie same sankcje, jak wobec Iranu, Stany Zjednoczone będą mogły karać odbiorców rosyjskiej ropy, np. zamykaniem im dostępu do amerykańskiego rynku i wtórnymi sankcjami. W wypadku Iranu nie powstrzymało to Chin przed kupowaniem ropy od reżimu ajatollahów. Przez cały okres obowiązywania sankcji Chiny importowały ropę z Iranu, ale wynegocjowały za to w Teheranie ogromne zniżki.
Podobnie może się stać w wypadku Rosji. Chętni na trefną rosyjską ropę się znajdą, ale ponieważ będą dużo ryzykować, to zażądają dużo większych zniżek aniżeli obecne ok. 20 dol. na baryłce, jakie oferują rosyjskie koncerny. A to oznacza dalszy poważny spadek wpływów do wojskowej kasy Kremla. Ropy jest na świecie dość, a amerykańscy producenci – czy Arabia Saudyjska, która na razie dobrowolnie ogranicza wydobycie – mają dużo wolnych mocy.
Na początku grudnia cena ropy Brent wynosiła około 72 dolarów za baryłkę. To prawie dwukrotnie mniej niż w pierwszych miesiącach po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, kiedy ceny ropy osiągnęły 120 dolarów za baryłkę.