Jak przypomina Financial Times, kraje G7, Unia Europejska i Australia w grudniu wprowadziły limit 60 dolarów za baryłkę na eksport rosyjskiej ropy drogą morską. Jednak ze względu na rosnące w tym roku światowe ceny ropy większość rosyjskiego surowca sprzedawana jest powyżej pułapu. Dlatego teraz Dania będzie kontrolować tankowce przepływające przez jej cieśniny bez wymaganego zachodniego ubezpieczenia.
Według FT rosyjska ropa transportowana przez Morze Bałtyckie, stanowi około 60 proc. całkowitego eksportu drogą morską. Dostawy są realizowane z terminalu naftowego pod St. Petersburgiem. Tankowce, aby pokonać bałtycką, trasę muszą zahaczać o duńskie wody. Jednostki nie mają zachodnich ubezpieczeń, bo te objęte są sankcjami. Posiadają jedynie ubezpieczenia wystawione przez rosyjskie firmy, co nie jest uznawane w Unii.
Czytaj więcej
Ukraina uzgodniła z Wielką Brytanią specjalny mechanizm rabatów w ubezpieczeniach od ryzyka wojny dla eksportu „humanitarnym korytarzem” przez Morze Czarne.
Duńskie kontrole mogą więc skutecznie zatrzymać rosyjski eksport ropy i produktów naftowych przez Bałtyk. Wtedy Kremlowi pozostanie jedynie szlak arktyczny - Oceanem Lodowatym na północ od Syberii. Zimą, pomimo atomowych lodołamaczy, żegluga jest bardzo utrudniona i ogranicza się do gazowców Novateku.
Pomysł z duńskimi kontrolami może więc okazać się w końcu skutecznym środkiem, który uniemożliwi Kremlowi zarabianie na handlu ropą.