Według agencji Reutersa Rosja wciąż czerpie duże dochody z eksportu ropy, mimo wysiłków Zachodu, zmierzających do zmniejszenia finansowania rosyjskiej wojny z Ukrainą. Rosyjskie tankowce z ropą Urals, załadowane w pierwszej połowie kwietnia, kierowane są głównie do portów Indii i Chin.
Indie odpowiadają już za ponad 70 proc. transportu morskiego rosyjskiej ropy Urals w tym miesiącu, podczas gdy Chiny stanowią około 20 proc.
Czytaj więcej
W marcu rosyjskie koncerny sprzedały za granicę najwięcej ropy od dwóch lat, ale dochody z tego eksportu okazały się o 43 proc. niższe niż jeszcze rok temu. To efekt zachodnich sankcji. Zła wiadomość jest taka, że kraje Unii wciąż importują rosyjski surowiec, finansując wojnę Kremla.
Oba azjatyckie mocarstwa nie respektują sankcji Unii i G7, które ustanowiły 60-dolarowy pułap cenowy od baryłki rosyjskiej ropy. Zachód wciąż liczy, że groźba sankcji odstraszy handlarzy surowcami od pomagania Indiom i Chinom w zakupie ropy po cenach powyżej pułapu.
Dlaczego opłaca się Indiom i Chinom kupować drożej? I czy rzeczywiście płacą drożej? Reuters zwraca uwagę, że według traderów średnie rabaty, które rosyjskie koncerny dają na ropę Urals, wynosiły 13 dol. za baryłkę na bazie DES (dostawa z tankowca) w portach indyjskich i 9 dol. za baryłkę na bazie ICE Brent w chińskich portach. Koszty transportu wyniosły 10,5 dol. za baryłkę i 14 dol. za baryłkę, odpowiednio na dostawy z rosyjskich portów bałtyckich do Indii i Chin.