Wyjątkowo krótkotrwały okazał się skok notowań ropy w reakcji na informacje o rakietach, które spadły w Polsce. Wśród obaw o wciągnięcie w wojnę NATO ceny odmiany brent zbliżały się do 96 dol. za baryłkę, jednak napięcie osłabło, gdy okazało się, że incydent nie był prowokacją Rosji.
Jednocześnie nerwy inwestorów przetestował inny incydent – u wybrzeży Omanu rakietą trafiony został tankowiec powiązany z izraelskim miliarderem. Rynkiem ropy naftowej nie od dzisiaj sterują dwie przeciwstawne siły. W dół ciągną go obawy przed globalną recesją. Jednak w tym samym czasie utrzymują się niedobory na rynku surowca oraz napięcia geopolityczne, co nasila podatność rynku na doniesienia o wszelkich incydentach.
Czytaj więcej
PKN Orlen złożył rosyjskiemu Transnieftowi zamówienie na odbiór 3 mln ton ropy z naftociągu Przyjaźń w 2023 r. Transnieft potwierdził otrzymanie wniosków od polskich konsumentów na 2023 r. Rosyjski reżim pieniędzmi z eksportu ropy finansuje rozpętaną przez siebie wojnę na Ukrainie.
Po tym, jak od szczytu z marca ceny ropy spadły prawie o jedną trzecią, a próby powrotu notowań odmiany brent powyżej 100 dol. za baryłkę się nie powiodły, napływają kolejne informacje o cięciach prognoz. Ze względu na oczekiwanie spowolnienia gospodarczego i utrzymania przez Chiny polityki zero-Covid szacunki globalnego popytu obniżył OPEC, który wprowadza w życie październikową decyzję o cięciu wydobycia.
Kartel zapewnia, że przy słabszych perspektywach popytu doprowadzi to zaledwie do zrównoważenia rynku. Presję na spadek cen ropy wywarły także jastrzębie wypowiedzi Christophera Wallera z Fedu. Silniejsze zaostrzanie polityki przez bank centralny największej gospodarki świata grozi głębszą recesją i niższym popytem na ropę.