To znacznie więcej, niż wcześniej zakładano (432 tys. baryłek dziennie). Zwiększone limity mają skompensować mniejsze wydobycie w Rosji, które od czasu wprowadzenia sankcji zmniejszyło się o 1 mln baryłek dziennie.

Sygnałem do zwiększenia podaży była także informacja o kurczących się zapasy ropy na świecie, np. w USA w ciągu ostatniego tygodnia zmniejszyły się one o 1,4 mln baryłek — jak poinformował American Petroleum Institute (API). To dlatego rynki zareagowały wzrostem notowań tego surowca o 40 centów na baryłce Brenta, za którego trzeba było zapłacić we czwartek po południu 116,69 dol. Ta zwyżka cen byłaby jednak znacznie większa, gdyby OPEC+ postawił na „jastrzębią” politykę. Ceny ropy wspierają także informacje z Chin, że kraj ten jednak odbudowuje gospodarkę po pandemii.

Czytaj więcej

Kreml: Rosja nie będzie sprzedawać ropy ze stratą

Rosjanie przekonują, że są w stanie bez problemu odbudować wydobycie ropy, tyle że z powodu sankcji nie bardzo mają ją jak sprzedać. Naturalnymi odbiorcami byłyby Indie i Rosja i tam też płynie rosyjska ropa, ale ceny transakcyjne są tam o wiele niższe, średnio o ok. 20 dol. na baryłce, niż te, jakie Rosjanie kasowali w eksporcie do Polski czy innych krajów UE. Analitycy są bardzo sceptyczni, czy w ogóle Rosjanom uda się odrobić straty. — To wielki znak zapytania. Moim zdaniem wydobycie ropy w Rosji będzie nadal spadać — komentował decyzję OPEC+ Carsten Fritsch, analityk Commerzbanku.